Wakacje na Węgrzech z dziećmi? BALATON Z DZIEĆMI?
Na Węgrzech w przeszłości byliśmy kilka razy – głównie spędzaliśmy tu pojedyncze dni – przejazdem, przy okazji, na weekend.
W wakacje 2022 pierwszy raz zdecydowaliśmy się spędzić tu tydzień – kilka dni nad Balatonem, kilka w Szentendre koło Budapesztu, a przy okazji odwiedzić i przetestować to, co nasunie się nam „samo” w trasie – bo wiemy z doświadczenia, że plan planem, ale zawsze będąc na miejscu znajdujemy coś nieoczekiwanego i bardzo nas to cieszy. Czasem są to prawdziwe perełki!
Nasze węgierskie wakacje były częścią ponad trzytygodniowej trasy i były tą częścią, która najbardziej podobała się dzieciom (nie żeby Austria czy Słowacki Raj się nie podobały, ale Węgry z niemęczącymi atrakcjami i duża ilością plażowania i zabawy nad wodą, skradły ich serca😉).
NASZE OGÓLNE SPOSTRZEŻENIA ZWIĄZANE Z WĘGRAMI:
- Cenowo są zbliżone do Polski,
- Stoją termami i basenami – pod tym kątem jest to raj dla dzieci i miłośników wody,
- Są atrakcyjne turystycznie i przyjazne rodzinom z dziećmi (place zabaw, ścieżki tematyczne dla dzieci, dobrze wyposażone plaże nad Balatonem, parki rodzinne, atrakcyjne skanseny itp.),
- Angielski nie zawsze daje szanse na komunikację -przydaje się niemiecki, translator gogle i mowa ciała😉,
- Wegetarianie mają tu…niełatwo😉 (sytuacje ratują langosze, niektóre sałatki, naleśniki na słodko, czasem zupy owocowe z nutą lawendy),
- Posiadają bogatą i zróżnicowaną bazę noclegową,
- Są przyjazne rowerzystom (choć sławna ścieżka „wokół” Balatonu, trochę nas rozczarowała,
- W północnej części Balatonu klimat jest gorący, trochę jak w krajach śródziemnomorskich,
- Nad Balatonem można mieć problemy z parkowaniem, jeśli nie jest się wyposażonym w…pokaźną ilość monet, bo większość parkomatów przyjmuje TYLKO I WYŁĄCZNIE monety. Ceny wahały się od 250 do 400 FT za godzinę (auto osobowe), a akceptowalne monety to 50,100 i 200 Ft.
Teraz, kiedy znacie już te podstawowe informacje i jesteście wciąż zainteresowaniu wypoczynkiem na Węgrzech opowiemy Wam o miejscach, które odwiedziliśmy my. Może któreś wyjątkowo do was przemówią?:)
Nad Balatonem (nasz pierwszy przystanek na Węgrzech) spędziliśmy 4 noce. Zdecydowaliśmy się na jego północną część ze względy na bliskość do kilku atrakcji, które zaraz opiszemy (m.in. półwysep Tihany, zamek Szigliget czy podziemne jezioro Tapolca w miejscowości o tej samej nazwie). Nie lubimy kurortów, więc od razy celowaliśmy w małą miejscowość. Padło na Révfülöp, które okazało się idealne na nasze potrzeby i było dla nas dobrą bazą wypadową.
Révfülöp to maleńkie miasteczko, w którym znajdują się dwie plaże miejskie, kamping, małe urokliwe molo i minipromenada z kilkoma barami, restauracją, lodziarnią, kawiarnią. Jest tu też mały skwerek specerowy i plac zabaw (blisko promenady) oraz wieża widokowa na wzgórzu. Większość turystów i miejscowych zakupy robi w jednym małym supermarkecie, który przypomina polskie sklepy samoobsługowe z małych wiosek – nam zupełnie to wystarczyło.
Tak naprawdę codziennie byliśmy w trochę innym miejscu w Révfülöp lub okolicy. Odwiedzaliśmy różne plaże – z reguły dwie dziennie. Na jedną wybieraliśmy się rano, na drugą po 18. Do godziny 18 wstęp na plażę jest płatny. Od 18 można wejść bez opłat, a wciąż jest ciepło (jeśli nie gorąco), więc chętnie wybieraliśmy wtedy inne miejsce niż rankiem.
NASZE POMYSŁY NA SPĘDZENIE CZASU W OKOLICY:
1.PLAŻE
Podczas pobytu udało nam się odwiedzić ich kilka w najbliższej okolicy. Generalnie wszystkie płatne plaże (czyli większość) są czyste i zadbane. Są szerokie plaże trawiaste i wąskie plaże betonowe – od ulicy oddzielone tylko murkiem. Te ostatnie do nas nie przemawiały, choć to na takiej właśnie plaży (a dokładnie na wodzie) znajdowała się najlepsza atrakcja, jakiej dzieci zakosztowały nad Balatonem (o tym zaraz). Na każdej znajdują się przebieralnie, przy każdej parking (czasem płatny, czasem nie), na większości można wynająć kajaki, rowerki wodne i deski SUP. Ceny wynajmu tych urządzeń wahają się od ok.25-40 zł za godzinę (płatne gotówką w forintach). Można je też wynająć na pół godziny, co opłaca się mniej, bo cena jest niewiele niższa.
Woda w Balatonie jest ciepła i zachęcająca do kąpieli, a dno z reguły przyjemne -piaszczyste. Do wody schodzi się po metalowych schodkach. Zazwyczaj bardzo długo jest płytko, co jest fajne przy małych dzieciach. W wodzie zawsze są tabliczki informujące gdzie jest 1,20 cm głębokości, więc mniej więcej wiecie jak daleko możecie zajść z dziećmi. Przy wielu plażach na wodzie znajdują się plastikowe platformy wypełnione powietrzem z drabinkami. Można na nie wejść, żeby poleżeć i poopalać się, ale częściej są używane przez dzieci jako „trampolina”. Często w wodzie są też bramki, siatka czy kosze do gry w koszykówkę.
Szczerze powiedziawszy w żadnym zbiorniku wodnym (nie licząc term i aquaparków, bo te oferują mnogość atrakcji) nasze dzieci nie bawiły się tak dobrze jak tutaj. My zresztą też spędzaliśmy większość czasu w wodzie – pływając, bawiąc się z dziećmi, skacząc z platform.
Na dużych plażach są z reguły wydzielone piaskowe „zatoczki” dla maluchów – nie dość, że jest w nich bardzo płytko, to jeszcze maluchy mogą pobawić się jak na prawdziwej plaży. Tam, gdzie nie ma zatoczek są piaskownice, zawsze osłonięte lekko materiałowym zadaszeniem przed słońcem. Przy każdej plaży znajduje się też jakaś gastronomia.
To co bardzo nam się podobało, to fakt, że plaże wyglądają podobnie wizualnie – są takie same drewniane, ładne przebieralnie, sejfy, szafki. Wszystko jest spójne kolorystycznie i widać, że przemyślane. Co ważne dla rodziców – na każdej plaży jest też plac zabaw, a czasem też siłownia. Przy każdej znajdziecie min. jedno boisko (siatkówka plażowa, noga), czasem również stoły do tenisa stołowego.
Na prawie wszystkich plażach jest też darmowe Wi-fi. Na lub przy każdej plaży są stojaki na rowery.
- Plaża Révfülöp szigeti strand (płatna)
To pierwsza plaża, na której byliśmy. Jest piaszczysta, spokojna (byliśmy tu w tygodniu) woda długo płytka, nie ma więc wydzielonej zatoczki dla maluchów. W wodzie znajdują się siatka i bramki oraz dwie platformy (jedna ze zjeżdżalnią). Te ostatnie są na większej głębokości. Nasz pływający nastolatek spokojnie do nich dopływał. Córka raczej bawiła się przy brzegu.
Przy plaży znajdują się dwa place zabaw, boisko do siatkówki plażowej, mały amfiteatr, osobna duża piaskownica, sanitariaty, wypożyczalnia sprzęty, 3 knajpki. Są tu też przebieralnie rodzinne (i odpowiednie dla osoby niepełnosprawnej) oraz krzesełko do wody dla osoby niepełnosprawnej.
- Plaża Révfülöp Császtai strand (płatna)
Tu zajrzeliśmy kiedyś spokojnym wieczorem. Ludzi w zasadzie już nie było, knajpki się zamykały, wypożyczalnia była już zamknięta. Nie wróciliśmy tu za dnia, ale plaża bardzo nam się spodobała.
Jest duża. Znajduje się to ładna zatoczka dla dzieci, a zaraz naprzeciwko fajny, piracki plac zabaw. Cała część „dzieciowa” znajduje się po prawej stronie od wejścia. Jest też stół do ping-ponga, boisko do siatkówki plażowej, sanitariatu, sejfy, przebieralnie – standardowo.
Znajdziecie tu też niebieską otwartą zjeżdżalnię, taką jakie znajdują się czasem na bałtyckich plażach. Jest płatna, niestety dopiero o 11 roku życia (!!!) – kiedy to przeczytaliśmy cieszyliśmy się, że jest zamknięta (syn miał na wakacjach 11 lat, ale córka dopiero 7). Niestety jest tak ustawiona, że nie zjeżdża się do Balatonu, ale do małego baseniku. A reszta jest standardowa – platformy na wodzie, bramki, knajpki, leżaki, szafki, sejfy, boiska, wypożyczalnia, przebieralnie itp.
Myślę, że to idealna plaża z maluchami, choć prawda jest taka, że na każdej maluchy znajdą coś dla siebie😉.
- Plaża Tihany Gödrösi szabadstrand (bezpłatna)
To właśnie jedna z plaż betonowych. Te plaże znajdują się od razu przy ulicy, a beton od chodnika oddziela murek. Są one niby „gorsze”, nie tak ładne, jest tu mniej miejsca, ale są bezpłatne. Z reguły przy bezpłatnych plażach są za to płatne parkingi (i na odwrót). Nie ma tu miejsca na plac zabaw, ale o dziwo jest wybudowana i zacieniona piaskownica i podstawowe udogodnienia takie jak przebieralnie i sanitariaty (choć po drugiej stronie ulicy).
Jest też wypożyczalnia sprzętu. To tutaj dzieci namówiły nas na wypożyczenie rowerka wodnego ze zjeżdżalnią (był to nasz pierwszy raz na takim sprzęcie) i bawiliśmy się na nim świetnie. W zasadzie raczej nie pływaliśmy. Ustawiliśmy się w dogodnym miejscu i szaleliśmy na zjeżdżalni😊. Dla Gai wzięliśmy kamizelkę, dzięki czemu nie było stresu, że nie dopłynie, spanikuje itp.
Jednak zdecydowanie NAJWIĘKSZĄ ATRAKCJĄ tej plaży był WODNY, DMUCHANY PLAC ZABAW! Takie konstrukcje widziałam miesiąc wcześniej w Anglii. Teraz plac „stanął nam na drodze” (dosłownie, bo jechaliśmy akurat na rowerach do Balatonfured, kiedy Iwo złapał gumę 500 metrów od tej plaży i musieliśmy szybko zmienić wcześniejsze plany). Taki wodny plac zabaw jest płatny. Wykupuje się wejście na godzinę lub na cały dzień. My wykupiliśmy dzieciom wejście godzinne, bo nie byliśmy pewni, czy zabawa im się spodoba. Okazało się, że przez godzinę na plażę nie wyszli wcale. Szaleli, wpadali do wody, skakali, bawili się z innymi dziećmi – widać było, że zabawa jest przednia. Jest też bezpieczna bo wszyscy OBOWIĄZKOWO (nawet dorośli) muszą założyć specjalne kamizelki. Kamizelki nie tylko pomagają w beztroskiej zabawie, ale też pokazują sprzedawcy biletów, że na placu bawią się tylko osoby, które zapłaciły.
Po godzinie Pani wywołała imiona naszych dzieci, które nie były zbyt szczęśliwe, że skończył im się czas. Na szczęście na tego typu plac zabaw (tylko dwa razy większy) natknęliśmy się jeszcze na Lupa Beach w Szentendre. Tym razem rodzice nie zostali w tyle i też kupili bilety (to jedna z fajniejszych atrakcji na całym wyjeździe) PATRZ TUTAJ
Naprzeciwko tej plaży znajduje się park linowy oraz kilka knajpek typu fast food i restauracja. My w połowie dnia zostawiliśmy rzeczy na plaży, narzuciliśmy ubrania i poszliśmy na sycący obiad.
Iwo nie do końca po kryjomu cieszył się, że złapał gumę, bo zmiana planów była dla dzieci bardzo korzystna😉. A rower udało się „uratować” dzień później w sklepiku rowerowym w Révfülöp, tuż koło supermarketu.
- Plaża Tihany Napsugár Strand – plaża główna w Tihany (płatna)
Ta plaża znajduje się obok skweru z knajpkami, restauracją, placem zabaw i stoiskami z pamiątkami oraz przystani promowej.
Oprócz standardowej infrastruktury (przebieralnie, sanitariaty, knajpka, plac zabaw, boisko) znajdziecie tu zatoczkę dla dzieci. Ta zatoczka bardzo się tu przydaje, bo akurat na tej plaży wchodzi się do wody od razu w miejscu, gdzie jest ok.100 centymetrów. Z maluchami lepiej rozłożyć się bezpośrednio między zatoczką, a placem zabaw.
- Plaża Balatonszepezd Központi strand (płatna)
Bardzo fajna plaża, do której my dojechaliśmy na rowerach. Znajdziecie tu wszystkie standardowe udogodnienia wymieniane powyżej, a także wydzieloną część dla dzieci – nie jest to zatoczka, ale część otoczona pływającymi platformami, z której maluchy mogą skakać do względnie płytkiej wody. Jest tu też mały plac z urządzeniami do workoutu, na którym Gaja spędziła sporo czasu razem z nowopoznanymi dziećmi.
Tą plażę nasze dzieci wspominają głównie dlatego, że tutaj pierwszy raz jadły naleśniki z kakao. Nie, nie z nutellą. Z sypkim kakao. Okazuje się, że to wypełnienie jest w okolicach dość popularne. Naszym dzieciom bardzo smakowało😉. Tuż obok plaży znajduje się mały skwerek z placem zabaw (na plaży plac zabaw tez oczywiście jest -ale raczej dla młodszych maluszków).
Byliśmy jeszcze w przelocie na dwóch maleńkich kameralnych plażach, które „wyrosły” przed nami gdy jechaliśmy na rowerach. Nie zanotowaliśmy nazw, jednak tak jak się już pewnie zorientowaliście – było dość podobne. Różnica polegała na tym, że przy maleńkich plażach niekoniecznie znajdziecie knajpki, tylko co najwyżej foodtrucka z fastfoodem, lodami i napojami. Wstęp jest też tańszy😊
Biorąc pod uwagę wielkie upały, które panowały w trakcie naszego pobytu na Węgrzech – wakacje nad Balatonem były STRZAŁEM W 10! My – rodzice chyba się trochę starzejemy, bo przy bardzo wysokich temperaturach też wolimy już aktywny wypoczynek nad wodą ( a o taki tu bardzo łatwo) niż rowery czy góry😉, nie wspominając już o zwiedzaniu miast, które zupełnie nas wtedy nie kręci.
2. WIEŻE WIDOKOWE – w Révfülöp i Tihany
Wieże widokowe buduje się na potęgę w Polsce i zauważyliśmy, że ten sam trend jest na Węgrzech. Tak naprawdę wieże widokowe są…fajne😊. Zawsze trzeba się trochę przespacerować, gdzieś podejść, po to, żeby ostatecznie piękny widok wynagrodził Wam ewentualne trudy spaceru.
My odwiedziliśmy dwie wieże podczas pobytu na Balatonem.
- Wieża Fülöp-hegyi kilátó (Millenium kilátó)
Ta kamienna wieża, przypominająca nieco latarnię morską, góruje nad miejscowością Révfülöp i z centrum dojdziecie tu mniej więcej w godzinę. My mieszkaliśmy w takim miejscu, że do wieży szliśmy ok.25 minut. Do małego parkingu (bezpłatny, odradzamy wjazd busikiem 9osobowym) dojście wąskimi uliczkami było bezproblemowe. Od parkingu idzie się konkretnie pod górkę, z reguły po schodach. Nie jest to jakaś straszna trasa, natomiast my zdecydowaliśmy się na nią rano (nie byliśmy pewni, czy wieży się nie zamyka wieczorem), kiedy słonce grzało niemiłosiernie i córka miała chwilę zwątpienia. Na szczęście trasa nie była długa.
Już w drodze na wieże warto oglądać się za siebie bo widok na winnice i Balaton jest taki…śródziemnomorski. A widoki z góry są niczym niezmącone. Naprawdę warto się tu udać. Wejście na wieżę było bezpłatne.
- Wieża Őrtorony Kilátó Tihany
To jeden z punktów widokowych na Półwyspie Tihany. Najłatwiej dojść do wieży z parkingu przy głównej drodze na Tihany (nr 71) . parking jest duży i , o dziwo, bezpłatny. Następnie przechodzimy w prawo, w poprzek a la polanko-łąki i już widzimy znaki kierujące na wieżę. Szlak jest dość dobrze oznaczony, a przede wszystkim bardzo urokliwy. Tak naprawdę większość drogi idzie się zielonym korytarzem wśród śródziemnomorskiej roślinności. Byliśmy tu wieczorem (co polecamy), kiedy nie było tak strasznie gorąco i spacer uważamy za bardzo udany i przyjemny.
A widoki z góry są naprawdę piękne! Zobaczycie Balaton oraz dwa bezodpływowe jeziorka. Były tu kiedyś kratery wulkaniczne, które wypełniły się wodą. Wygląda to bardzo malowniczo!
Na wieży można zrobić sobie przyjemną przerwę lub piknik. Wstęp jest bezpłatny.
3. PÓŁWYSEP TIHANY
Póływsep Tihany jest uważany za najpiękniejsze miejsce nad Balatonem. Możecie dojechać tu samochodem lub pociągiem do Balatonfured, a potem autobusem do Tihany. Z wielu miejsc do Tihany kursują też promy. Wszystko zależy od tego, gdzie się zatrzymaliście i jak daleko macie na Półwysep. My mieliśmy stosunkowo blisko (ponad 20 kilometrów) i zdecydowaliśmy się na samochód, a po samym Tihany chcieliśmy jeździć na rowerach. Ba, my te rowery mieliśmy, ale w upale nie okazały się dobrym pomysłem.
Półwysep jest dość pagórkowaty, więc większość ścieżek do/z serca półwyspu, czyli wioski Tihany, prowadzi albo ostro pod górkę, albo ostro z górki (niestety nie zawsze po ścieżkach rowerowych), więc z dziećmi trochę się namęczyliśmy. Sprawy nie ułatwiała temperatura. Szczerze- wolałabym centrum zwiedzić na nogach, a nie na nogach pchając rower😉. W okolicach portu i przystani promowej jest raczej płasko, a ścieżki są dobrze przygotowane – tu jeździło się przyjemnie.
Półwysep tonie w zieleni, a ze względu na wspaniałe walory przyrodniczo-geologiczne na jego obszarze utworzono rezerwat przyrody.
Prawda jest taka, że piękno półwyspu chętnie docenilibyśmy podczas jesiennych wędrówek, bez upału w tle. W lecie największym powodzeniem cieszy się wioska Tihany i znajdujące się tutaj opactwo benedyktyńskie, z którego roztacza się fantastyczny widok na Balaton. Ta panorama jest zdecydowanie warta zobaczenia! Natomiast samo miasteczko – w lecie pełne jest turystów i samochodów. Jest tu kilka uliczek, przy których znajdują się głównie knajpki, kilka sklepów z pamiątkami (np. lawendą w 100 postaciach), z których na uwagę zasługuje tzw. Dom Papryki (bez problemu dostrzeżecie go z głównej drogi). Jest też Muzeum Marcepanu (do którego my nie zajrzeliśmy), mały skwerek z fontanną i tandetny (w naszej opinii) turystyczny pociąg (taki jak w większości naszych turystycznych czy nadmorskich miejscowości).
Byliśmy też na dwóch plażach (patrz wyżej), w bardzo przyjemnej cukierni-restauracji Apátsági Rege Cukrászda z obłędnym widokiem na Balaton – a stolik dostaliśmy przy samych barierkach. Wszystko było tu smaczne (znaleźliśmy też coś vege), na życzenie lemoniada na wodzie niegazowanej, desery obłędne – wizualnie, wybór i smak tych, które wybraliśmy), a obsługa mówi po angielsku, więc ostatecznie spędziliśmy tu miły dzień po pierwszym rozczarowaniu zgiełkiem, tłumem i problemem z parkingiem (tak…nie mielismy monet…).
Czy chcielibyśmy mieszkać na Półwyspie Tihany? Raczej nie latem. Chętnie jesienią, żeby przejść liczne szlaki trekkingowe, na które nie mieliśmy siły w letnim upale. Musimy z tym jednak poczekać do emerytury😉
4. ZAMEK SZIGLIGET
Jedno z najlepszych miejsc i jeden z najfajniejszych zamków, jaki kiedykolwiek odwiedziliśmy. Po wizycie mamy spory niedosyt, bo trafiliśmy tu 40 minut przed zamknięciem, więc nasze zwiedzanie było naprawdę ekspresowe. Chętnie spędzilibyśmy tu ze dwie godziny!
Zamek jest bardzo malowniczo położony i bardzo dobrze widać go z głównej drogi (nr 71). Został wzniesiony na wzgórzu pochodzenia wulkanicznego, a jego budowę rozpoczęto w XIII wieku. W XVIII wieku został wysadzony w powietrze, a potem ruiny warowni zniszczył jeszcze bardziej pożar (na skutek uderzenia piorunem). Na szczęście ruiny zostały częściowo zrekonstruowane, więc możemy tu zajrzeć np. do kaplicy (gdzie zmysły koi śpiew mnichów) czy zamkowej piekarni.
Ruiny są dość rozległe. Oprócz tego, ze sam zamek jest na wzgórzu, znajdziecie na nim sporo schodów, „tarasów” i ciekawych przejść. Spacer to prawdziwa gratka. Z każdej strony rozciągają się dodatkowo piękne widoki. Wśród ruin znajduje się bar z przekąskami i napojami, jest tu mała huśtawka-konik dla dzieci oraz scena, gdzie odbywają się czasem występy i przedstawienia. My trafiliśmy tu w jednym lipcowym dniu bez koncertu…
Pod zamkiem, przy górnym parkingu (my wieczorem zaparkowaliśmy tu bez problemu i za darmo) znajduje się duży klimatyczny bar na powietrzu, a z lewej strony (schodząc z zamku) restauracja i pyszne lody gałkowe sprzedawane w przyjemnym zielonym ogródku przy restauracji.
Zdecydowanie polecamy wizytę w zamku!
5. ROWERY
Na wakacje wzięliśmy rowery głównie z myślą o Balatonie. Szczerze powiedziawszy nie najeździliśmy się jakoś specjalnie. Pokonywaliśmy głównie krótkie kilkukilometrowe dystanse do sąsiednich miejscowości. Temperatura nie sprzyjała rowerom (upały w słońcu sięgały 44 stopni!), a dodatkowo słynna trasa wokół Balatonu wcale nie zawsze wiedzie przy Balatonie – w zasadzie chyba w ogóle nie biegnie przy linii brzegowej, czasem dość blisko, z widokiem na Balaton (takie fragmenty są bardzo przyjemne), a czasem ścieżka prowadzi w małe uliczki, oddalone od głównej ulicy, przy której po prostu ścieżki rowerowej nie ma i trzeba „nadłożyć” trochę drogi, żeby dojechać do fragmentu w pobliży głównej drogi.
Ja tam cieszę się, że mieliśmy rowery – to zawsze dodatkowa atrakcja. Tata Darek się za to denerwował, że jeździmy za mało😉
6. PARK NARODOWY
W okolicach Tihany znajduje się Park Narodowy Wzgórz Balatońskich. Tata darek miał zaplanowanych kilka tras i miejsc, które koniecznie chciał zobaczyć. Ponieważ jednak są to trasy trekkingowe, w pagórkowatym, często odsłoniętym terenie nikt z nas, ze względu na upał, nie wyrywał się do dłuższych spacerów w ciągu dnia. Taki psikus! Woda przyciągała nas jak magnes😊
Polecamy Wam natomiast artykuł blogerów z travelovelove – znajdziecie TUTAJ kilka fajnych pomysłów. Nam najbardziej żal, że nie dotarliśmy do skalnych domów.
7. SPŁYW ŁÓDKĄ W JASKINIOWYM JEZIORZE TAPOLCA (PATRZ TUTAJ)
My zajrzeliśmy tu w drodze do naszej kolejnej bazy noclegowej, czyli Szentendre, ale od Révfülöp było to niecałe pół godziny drogi samochodem, więc wizytę można włączyć w „balatoński” plan.
Podsumowując – Balaton to nie jest ósmy cud świata, ale jest bardzo przyjemnym i przyjaznym miejscem na rodzinne wakacje. Jeśli już nastolatek był zadowolony z pobytu, to o czymś to świadczy;)