Jakie plany na dziś – czyli z dziećmi w podróży czas się nie dłuży!

LITWA, ŁOTWA, ESTONIA – nasze nadbałtyckie (i nie tylko) rodzinne wakacje

Plan podróży objazdowej po Litwie, Łotwie i Estonii powstał już kilka lat temu. Pojawił się jednak znany wirus, pomieszał w planach wszelakich i dopiero w maju 2023 zaczęliśmy tę podróż ponownie rozważać.  Pod koniec czerwca stworzyliśmy wstępny plan wakacji, a dopiero sama podróż w lipcu była jego ostateczną weryfikacją. W naszych podróżach jesteśmy raczej elastyczni, nocleg rezerwujemy z reguły z dwudniowym wyprzedzeniem, więc po drodze mogliśmy pozwolić sobie na małe modyfikacje planu. Ostatecznie wakacje uważamy za bardzo udane. Natura, sporo darmowych atrakcji dla dzieci, promy, morze, woda, parki narodowe, pogoda idealna na zwiedzanie i wędrówki (ok.20-26 stopni) – to wszystko bardzo nam odpowiadało. Do tego ceny zbliżone do polskich (najtaniej było na Łotwie, najdrożej w Estonii, ale ceny były bardziej przyjazne niż w innych odwiedzanych przez nas krajach europejskich) oraz sporo pozytywnych niespodzianek na trasie – możemy szczerze polecić Litwę, Łotwę i Estonię jako kierunek na wakacje, szczególnie jeśli kochacie Bałtyk, ale męczą Was tłumy na polskim wybrzeżu i nie lubicie skrajnych upałów.

Nasz plan rozpisujemy dniami, bo może dla kogoś będzie to gotowa inspiracja lub kanwa rodzinnej podróży.

DZIEŃ 1 LITWA – KOWNO

Pierwszym przystankiem na Litwie było Kowno. Z Zabrza to ok.720 kilometrów. Wyjechaliśmy o 5 rano, mieliśmy 2 przerwy i ok.15 byliśmy w Kownie. Dawało nam to całe popołudnie i wieczór na zwiedzanie. Kowno jest miastem znanym ze street artu i to jego głównie poszukiwaliśmy. W informacji turystycznej na głównej alei spacerowej miasta (więc koniecznie trzeba tu zajrzeć!) pod adresem Laisvės al. 36 można pobrać streetartowe mapki. Największe wrażenie zrobiła nas tzw. Kiemo Galerija, czyli galeria w podwórzu przy ulicy E. Ožeškienės g. 21A. To must- see w Kownie. Główna „nowa” aleja miasta, czyli wspomniana już Laisves przechodzi dość płynnie w aleję spacerową na starym mieście tzw. aleję Rotušės, która z kolei prowadzi Was do rynku. A stamtąd już rzut beretem do pozostałości zamku przy ulicy Pillies. Tu z kolei znajduje się również park z dwoma placami zabaw i innymi atrakcjami.

W Kownie znajdziecie tez dwie historyczne kolejki linowe tzw. funikulary. Jedna prowadzi na taras widokowy, druga wwozi Was na wzgórze w dzielnicy Žaliakalnis, gdzie znajduje się Kościół  Zmartwychwstania Pańskiego, do którego koniecznie zajrzyjcie, bo na jego dachu znajduje się gigantyczny taras widokowy. Tą pierwszą znajdziecie na wzgórzu Aleksota – stąd roztacza się ładna panorama na rzekę i największy w mieście most i jego okolice. My na fenikulary dotarliśmy dopiero przy kolejnej, dłuższej wizycie.

DZIEŃ 2,3,4,5 LITWA – MIERZEJA KUROŃSKA

Z Kowna udaliśmy się na Mierzeję Kurońską. To długi wąski półwysep w całości wpisany na listę UNESCO, który oddziela Morze Bałtyckie od Zalewu Kurońskiego. W najwęższych momentach po jednej stronie widać morze, po drugiej zalew. Podobnego widoku uświadczycie z różnych punktów widokowych.

Mierzeja Kurońska to  rowerowy raj. Cały półwysep oplata sieć ścieżek rowerowych, z których większość wiedzie po płaskim i jest asfaltowa lub utwardzona. W zasadzie od Pervalki do Nidy doświadczyliśmy tylko wygodnych ścieżek. Czasem wiodą one przez ścisły rezerwat przyrody i nie wolno z nich zbaczać. Dlatego warto zabrać ze sobą rowery. My akurat nie mieliśmy własnych, ale były na stanie mieszkanka, które znaleźliśmy na Airbnb. Są też liczne wypożyczalnie rowerów.

Jadąc na Mierzeję nadłożyliśmy trochę drogi i najpierw zajrzeliśmy na Przylądek Vente, ze względu na Gaję, która lubi obserwować ptaki i mieliśmy nadzieję zobaczyć tu opisywany na blogach podróżniczych ptasi raj. Ptaków niestety w lipcu było niezbyt wiele. Miejsce było przyjemne, ale przy kolejnej wizycie już byś my tu raczej nie zaglądali😊.

Żeby wjechać na Mierzeje Kurońską należy udać się na prom w Kłajpedzie, Promy kursują co 20 minut, a przejazd samochodem osobowym z rodziną 2+2 kosztuje ok.22 euro. Przepławka trwa ok.7 minut. Na samej Mierzei czeka na Was kolejna opłata. Za wjazd na teren tego niezwykłego, wpisanego na listę UNESCO miejsca, zapłaciliśmy 30 euro. Opłata pobierana jest na prowizorycznej „granicy” z małymi budkami poborowymi.

Sama Mierzeja jednak zachwyca! Dzika natura, względne pustki, spokój, brak tłumów, majestatyczne wydmy, genialne punkty widokowe i przepiękne, często puste plaże to jej zdecydowane atuty. My zatrzymaliśmy się w miejscowości Pervalka i była ona naszym punktem wypadowym. Po Mierzei przemieszczaliśmy się rowerem i samochodem. Planowaliśmy spędzić to 3 noce, ale szybko przedłużyliśmy pobyt o kolejną noc. Mierzeja sama w sobie jest genialnym miejscem na „statyczne” wakacje.

CO ZDECYDOWANIE POLECAMY WAM ZOBACZYĆ?

  • MARTWE WYDMY, niedaleko miejscowości Pervalka.
  • RUCHOME WYDMY w Nidzie
  • PREILA – wydmy i etnocmentarz
  • LATARNIA MORKSA w Nidzie
  • REZERWAT KORMORANÓW
  • JUODKRANTE – piaskowe rzeźby
  • delfinarium i/lub fokarium

O tych wszystkich miejscach przeczytacie w osobnym wpisie, w którym obejrzycie też dużo więcej zdjęć:). Zapraszamy TUTAJ. A poniżej maleńka foto zajawka:)

DZIEŃ 5,6,7 ŁOTWA – OKOLICE VENTSPILS

Piątego dnia pobytu, w drodze do kolejnego miejsca docelowego, miejscowości Ventspils (Windawa) na Łotwie, udało nam się wypatrzeć z samochodu dzikie wejście na plażę, na której przywitaliśmy w wietrze i mżawce łotewski Bałtyk.

Samo VENTSPILS bardzo polecamy! Spędziliśmy tu dwie noce – tyle wystarczyło nam żeby rozeznać się w okolicy, ale równie dobrze może to być miejsce docelowe na nadmorskie wakacje. Plaża w Windawie jest szeroka, woda bardzo czysta. Są tu przebieralnie, place zabaw, nie ma za to bud i straganów. Plaża posiada odznaczenie błękitnej flagi, które przysługuję tylko miejscom spełniającym wiele szczegółowych kryteriów.

Oprócz plaży w Ventspils znajdziecie całą masę fantastycznych placów zabaw. Nasze ulubione to Jungle path w Jurmalas Parks tuż przy plaży (przy wejściu na plażę nr 6), Miasto Dzieci przy Vasarnīcu iela / Lielais prospekts oraz Fantazja Park przy P. Stradiņa iela 12. Te dwa ostatnie to w zasadzie parki stworzone z myślą o rodzinach z dziećmi. W każdym z nich znajduje się co najmniej kilkanaście konstrukcji do zabawy dla dzieci w różnym wieku. Wstęp jest darmowy, a w Mieście Dzieci dodatkowo znajdziecie kawiarnię. Takich miejsc w Polsce jeszcze nie spotkaliśmy.

Oprócz plaży i cudownych stref zabaw w Ventspils możecie poszukiwać kolorowych krów (w tym trzech gigantycznych), zobaczyć niezwykłą morską wystawę na nabrzeżu portowym, przespacerować się dość nietypowym molo, zobaczyć charakterystyczne drewniane domy, przystanki dla elektrycznych autobusów, ale również łotewskie blokowiska i liczne boiska i place zabaw między blokami właśnie.

DZIEŃ 7,8,9,10 ŁOTWA – OKOLICE JURMALI i RYGA

Zanim dotarliśmy do samej Jurmali, po drodze z Ventspils zajrzeliśmy w kilka miejsc. Odwiedziliśmy Park Narodowy Sliteres, gdzie zajrzeliśmy do latarni oraz przeszliśmy ścieżkę leśną o nazwie Sliteres Dabas Taka, zatrzymaliśmy się przy wypatrzone z drogi Ovisu Baka (latarnia morksa), która niestety była nieczynna (nie działa w poniedziałki i wtorki), ale zaraz obok znajdowała się przepiękna, pusta plaża. Na deser spędziliśmy dwie godziny na Przylądku Kolka, gdzie bardzo polecamy zajrzeć! Miejsce jest przepiękne! Znajdziecie tu przyjemną ścieżkę spacerową, wieżę widokową, cudną knajpkę przy samym Przylądku oraz na zobaczycie jak wygląda miejsce, w którym burzliwy (często) Bałtyk łączy się ze spokojnymi wodami Zatoki Ryskiej. Różnicę widać gołym okiem.

  • JURMALA

Jurmala to bardzo znany kurort na Łotwie. Kiedyś było to ulubione miejsce oficjeli i władz, dziś ściągają tu w zasadzie wszyscy – emeryci, rodziny z dziećmi i turyści. Trochę kojarzy nam się z Sopotem. Główna aleja spacerowa (Jomas iela) i plaża obok to taki odpowiednik naszego Monciaka. W okolicy znajdziecie dziesiątki cudownych drewnianych kolorowych willi – niektóre ekskluzywne i przepięknie odrestaurowane, inne piękne, ale w kiepskim stanie. To jedyne miejsce podczas całej naszej podróży, gdzie na plaży uświadczyliśmy knajpek i restauracji, podobnych do ich odpowiedników w Polsce. My akurat zupełnie ich nie potrzebowaliśmy, ale jeśli ktoś lubi takie klimaty – znajdzie je w Jurmali.

  • DZINTARU PARK

W samej Jurmali polecamy też serdecznie WSPANIAŁY RODZINNY Dzintaru Park. Znajduje się tu wielki plac zabaw, z duża ilością konstrukcji do wspinania, ścieżki na hulajnogi, bardzo wysoka darmowa wieża widokowa, czyste toalety, kawiarnia, a z atrakcji płatnych świetny park linowy i absolutny must-do, łotewski wynalazek, czyli „park siatkowy” – jeden z hiciaków naszego wyjazdu. Obejrzycie go na naszym Instagramie, a kilka zdjęć znajdziecie poniżej – świetnie bawiły się tu tak dzieci, jak i my😊. Obok parku jest duży bezpłatny parking.

  • RYGA

Z Jurmali jest stosunkowo blisko do Rygi. Jazda po Rydze samochodem to prawie samobójstwo (musieliśmy przejechać przez Rygę jadąc do Estonii i zdecydowanie jechało się przez nią okropnie), więc polecamy pojechać do niej pociągiem. Z kilku stacji w Jurmali (Jurmala jest bardzo długą miejscowością, coś jak nasza Zawoja) dotrzecie do Rygi niezbyt nowoczesnym, ale względnie wygodnym i tanim pociągiem. Za przejazd w dwie strony dla całej rodziny zapłaciliśmy 16 euro.

Sama Ryga nie wywarła na nas takiego wrażenia jak Wilno czy Tallin, ale uważamy, że będąc blisko jakiejkolwiek stolicy szkoda jej nie odwiedzić. Co polecamy?

Spacer po Rydze, wejście na wieżę widokową Kościoła Świętego Piotra (wstęp niestety płatny, dzieci do 7 roku życia wchodzą bez opłat), bo panorama jest bajkowa (dla osób z lękiem wysokości może to być ciężkie przeżycie), odnalezienie Soboru Narodzenia Pańskiego, Domu Bractwa Czarnogłowych i kamieniczki pod nazwą Trzej Bracia. Warto pospacerować po jednym z parków, usiąść na posiłek w jednej z knajpek. My skusiliśmy się też na rejs kanałem ryskim. Było ok, ale nie żeby jakaś petarda. Nie polecamy kajakowania kanałem ryskim. Byliśmy świadkiem jak nasz sternik uderzył w kajakarki, które w wyniku zdarzenia wpadły do kanału.

  • PARK NARODOWY KEMERI

Znajduje się rzut beretem od Jurmali. Udało nam się wybrać na wieczorny, fantastyczny spacer na mokradłach ścieżką o nazwie Kemeri Bog Walk (tak też możecie szukać jej w nawigacji). Mokradła są tu nie tylko z nawy. Miejsce zachwyca! Znajdziecie tu też małą wieżę widokową i liczne punkty, gdzie można przysiąść i odpocząć lub kontemplować naturę. Spacer zajął nam ok.1,5 godziny.

 

DZIEŃ 10,11,12,13 W DRODZE DO ESTONII I POBYT NA ESTOŃSKIEJ WYSPIE SAAREMAA

Łotwę pożegnaliśmy wizytą w Veczemju Klintis, bo to fantastyczne miejsce było po drodze do Estonii. Znajdziecie tu przepiękne, charakterystyczne klify z małymi grotami, szczelinami itp. Robią wielkie wrażenie. Warto zatrzymać się przynajmniej na pół godziny. Niech Was nie wystraszy szutrowa droga. Dojedziecie do kempingu, przez który należy przejść, żeby dojść do plaży. W związku z tym płaci się za postój samochodu (w lipcu 2023 było to 4/5  euro) i bez problemu można zrobić sobie przyjemny spacer.

Po tym postoju, bez większych przerw jechaliśmy do Estonii, a konkretnie do miejscowości Virtsu, gdzie znajduje się przeprawa promowa do Kuivastu, czyli bramy wjazdowej na wyspę Saaremaa. Kuivastu znajduje się na wyspie Muhu, a stąd groblą-drogą dojeżdża się na największą z estońskich wysp, czyli Saaremę.

Bilety na prom można kupić online, my kupiliśmy je z marszu na terminalu promowym (w opcji online biletów dla samochodów już na ten dzień nie było i mieliśmy moment stresu, ale na szczęście na terminalu nie było z tym problemu). Przeprawa trwa ok.27 minut i kosztowała nas 25 euro. Na promie można zjeść szybki obiad, wypić kawę, naładować telefon albo podziwiać widoki.

O naszym pobycie na SAREMIE przeczytacie w osobnym wpisie TUTAJ (zachęcamy, bo warto!).

DZIEŃ 13,14,15 ESTONIA – W DRODZE DO TALLINA, TALLIN I NAJBLIŻSZE OKOLICE

Dzień przed wyjazdem z Saaremy zaczęliśmy szukać jakiejś ciekawej atrakcji po drodze do Tallina. Zawsze staramy się w podróży zatrzymywać w miejscach, w których można zrobić lub zobaczyć coś ciekawego. Czasem znajdujemy je z wyprzedzeniem, czasem naprowadzają nas na nie przydrożne znaki. Kiedy na mapie zobaczyliśmy nazwę RUMMU, od razu skojarzyliśmy ją z nieczynnym kamieniołomem i byłym więzieniem, o którym kiedyś czytaliśmy. Nie wiedząc czego dokładnie się spodziewać – pojechaliśmy. A czekało na nas…MIEJSCE ABSOLUTNIE NIETYPOWE, ODJECHANE i zdecydowanie warte zobaczenia! Wstęp jest płatny, atmosfera bardzo…nieformalna, a zabawa i widoki świetne. Zerknijcie na kilka fotek.

Po opuszczeniu Rummu udaliśmy się do kolejnej atrakcji, o której wyczytaliśmy w zasadzie podczas podroży, czyli latarni morskiej Pakri (w te wakacje odwiedziliśmy tych latarni co najmniej 5!). Zjawiliśmy się w niej 30 minut przed zamknięciem, więc jeszcze udało się wejść na górę. Jej zwiedzanie jest o tyle ciekawe, że na samej górze ponad balkonem widokowym,  znajduje się szklana, przezroczysta kopuła. Jako osoba z lękiem wysokości dałam tu radę, choć było to dla mnie wielkie przeżycie, bo latarnia ma aż 52 metry wysokości! Przy latarni pospacerowaliśmy troszkę po/przy klifach, które są tu bardzo wysokie, skalne i strome. Trzeba więc zachować dużą ostrożność.

W Tallinie spędziliśmy tylko dwie noce. Ponieważ dotarliśmy tu późnym wieczorem, mieliśmy w zasadzie tylko 1 pełny dzień na zwiedzanie stolicy i jak na złość, pół dnia lało. Bardzo cieszyliśmy się, że w naszym mieszkanku z Airbnb były elektryczne grzejniki, bo do domu wróciliśmy przemoczeni do suchej nitki (nawet nasze przeciwdeszczowe kurtki nie dały rady po kilku godzinach w strumieniach deszczu😉). Ale po kolei.

  • CREATIVE CITY TELESKIVI

To absolutnie niezwykła przestrzeń postindustrialno-rozrywkowo-artystyczna, gdzie rankiem spotkacie mnóstwo ludzi, w tym rodzin z dziećmi. Znajdują się tu niezwykłe, barwne graffiti, mnóstwo knajpek, galerie sztuki, mała manufaktura lodów, a nawet kilka ministerf zabaw. A wszystko to w bardzo nietypowym otoczeniu. Według nas to zdecydowanie must-visit w Tallinie. Wieczorem to miejsce mocno imprezowe, więc jeśli będziecie w Tallinie bez dzieci być może właśnie późniejszą porą będziecie woleli tu zajrzeć?

  • STARE MIASTO

Tallin zachwycił nas dużo bardziej niż Ryga. Stare miasto jest mniejsze, bardziej kameralne, położone na wzgórzach, otoczone murami i wieżami. Nawet w deszczu da się wczuć w jego niezwykły klimat. Dużo to małych galeryjek, knajpek, ślicznych kamieniczek. Na rynku znajdują się świetne konstrukcje do odpoczynku z książką w ręku (my akurat chroniliśmy się tu przed deszczem), warto odnaleźć też najstarszą aptekę w Europie (“Raeapteek”), która działa nieprzerwanie od 1422 roku!

Na starym mieście Tallina warto się zatracić w licznych wąskich uliczkach, wejść na punkty widokowe (polecamy punkt widokowy Kohtuotsa) albo odnaleźć kilka charakterystycznych bram, wież i budowli np. Basztę Gruba Małgorzata (z Muzeum Morskim w środku), Cerkiew Aleksandra Newskiego czy Kamienicę Trzy Siostry.

  • PULLA na lunch

To maleńka piekarnia prowadzona przez mame i córkę, z której na całą ulicę roztacza się boski zapach swieżo pieczonych słodkich bułek i drożdżówek. Kupicie tu też kanapki i pyszną kawę. Najbardziej podobały nam się tu miejsca do siedzenia „ na wystawie” i fakt, że przed tuż przed zamknięciem Pani zapakowała nam na wynos, bez opłat całą torbę słodkich bułeczek (w smakach, które wcześniej zmawialiśmy) w myśl filozofii zero waste😊.

  • BULWARY PRZY PLAŻY – PIRITA PROMENADE

Kilka minut jazdy samochodem od historycznego centrum znajdują się bulwary przy plaży miejskiej, a na nich świetne konstrukcje do zabawy, ćwiczeń i aktywnego wypoczynku. Są też wypożyczalnie supów, gokartów, bezpłatne toalety i minibary. Zatrzymaliśmy się tu na godzinę zabawy wyjeżdżając z Tallina w stronę Łotwy. Ten długi i przyjemny bulwar zaczyna się tak naprawdę w centrum Tallina. Możecie tu dojść na pieszo wzdłuż Reid Road, a promenada prowadzi aż do Pirita Beach, do której my z braku czasu dojechaliśmy samochodem.

  • PIRITA BEACH

Z bulwarów skierowaliśmy się do miejscowości Pirita skuszeni możliwością zobaczenia bardzo widowiskowych ruin kościoła, o których przeczytaliśmy chwilę wcześniej. Niestety na miejscu okazało się, że…teren na którym, znajdują się ruiny jest zamknięty, bo kościół jest…odbudowywany. Trochę zawiedzeni ruszaliśmy na pobliską (po drugiej stronie ulicy) plażę, gdzie po raz ostatni wykąpaliśmy się w estońskim Bałtyku.

  • PARK TONDIRABA

Kilkanaście minut jazdy od plaży Pirita znajduje się jeden z lepszych parków rodzinnych w jakich kiedykolwiek byliśmy. Bardzo podobały nam się gigantyczne huśtawki, konstrukcja do zabawy przypominająca klatkę dla gryzoni, wodny plac zabaw, karuzela przystosowana do wózków inwalidzkich i…cała reszta. Jeśli na pokładzie macie młodsze dzieciaki warto zajrzeć tu nawet specjalnie, a nie tylko po drodze. Ze starego miasta w Tallinie to ok. 20 minut drogi.

DZIEŃ 15,16,17 ŁOTWA – CESIS, LIGATNE (PARK NARODOWY GAUJA)

Kolejnym przystankiem była dla nas miejscowość Kieś (Cesis) na Łotwie w sercu Parku Narodowego Gauja. To park, który nazwę wziął od pięknej rzeki Gauja meandrującej wśród urokliwych lasów, w łotewskiej krainie zamków.

  • ZAMEK I PARK ZAMKOWY W CESIS

Byliśmy w Europie w wielu zamkach, ale ten w Cesis zapadł nam mocno w pamięć i serca. To duże, dobrze zachowane ruiny zamku Kawalerów Mieczowych, które częściowo zwiedza się w mroku z lampionami w ręku! Taki sposób zwiedzania robi wrażenie! Dodatkowo w jednej z kamiennych komnat zamkowych wyświetlana jest historia zamku w postaci niezwykłej, nowoczesnej multimedialnej historii. Jest ona tak zachwycająca wizualnie, że oglądaliśmy ją dwa razy.

Dodatkowo na terenie wokół zamku znajduje się średniowieczne miasteczko zabaw, ogród ziołowo – warzywny, gdzie mogliśmy łuskać groszek ptysiowy i pracownie średniowiecznych rzemieślników np. kowala, piekarza itp. Miłym akcentem dla nas była rozmowa z jedną z pracownic zamku, która mówiła trochę po polsku – języka nauczyła się od polskiego chłopca, którym opiekowała się kiedyś podczas pobytu w Norwegii.

W miejskim parku zwanym zamkowym, który znajduje się u podnóża zamku, znajduje się przyjemny plac zabaw, ładny zbiornik wodny na którym mieszkają czarne łabędzie oraz bardzo fajny skatepark i pumptrack.

  • LIGATNE DABAS TAKA NATURE TRAIL

To ścieżka przyrodnicza na terenie parku narodowego, która prowadzi przez las, w miejscu, które można określić mianem ogrodu zoologicznego w naturalnych warunkach.  Na terenie wytyczonych zagród i wybiegów żyją jedynie zwierzęta, które są mieszkańcami Parku Narodowego Gauja. Zwierząt nie jest więc tak dużo jak w tradycyjnym zoo, ale spacer jest zróżnicowany, przyjemny, a wypatrywanie zwierząt ( w tym niedźwiedzi czy łosi) to dobra zabawa dla całej rodziny. Na pobyt warto zarezerwować kilka godzin. Nie polecamy z wózkiem dziecięcym – sa tu drewniane schodki, wchodzi się często pod górkę czy schodzi z górki po leśnych ścieżkach. Wstęp jest płatny. Więcej info znajdziecie TU.

HOTEL ZEIT I TIKLU PARKS

O Hotelu Zeit przeczytaliśmy gdzieś w sieci i bardzo chcieliśmy zatrzymać się właśnie w nim, bo oprócz funkcji noclegowej jest też galerią sztuki i oferuje sporo dodatkowych atrakcji. Niestety w hotelu miejsc nie było, ale i tak postanowiliśmy do niego zajrzeć,

Sam hotel, oprócz pięter z pokojami gości, jest rzeczywiście dostępny do „zwiedzania”. Na parterze znajduje się galeria z czasową wystawą, mała sala zabaw, restauracja i toalety. Na hotelowym „dziedzińcu” odbywają się często imprezy, w tym koncerty, a na co dzień można tu usiąść przy drinku i kawie obserwując bawiące się na nietypowym placu zabaw dzieci.

Oprócz kolorowych „domków” zabaw i kilku drewnianych konstrukcji do zabawy znajduje się tu Tiklu Parks (“park siatkowy”). Nie jest tak „wypasiony” jak ten w Jurmali, ale jest o połowę tańszy, płaci się jednorazowo, a nie za godziny, można z niego wychodzić i wracać jeśli tylko ma się ochotę. Wykupiliśmy opaski dla całej rodziny i każdy z nas pobawił się w Tiklu parks, choć oczywiście najbardziej szalały tu dzieciaki.

  • LIGATNE

To jedna z najpopularniejszych miejscowości w Parku Narodowym Gauja. Jest znana z malowniczych ścieżek spacerowych, z których część prowadzi do byłego młyna i fabryki papieru oraz licznych niewielkich wnęk skalnych i piwniczek z winem. Wino jest też jednym z głównych produktów regionu, więc kupicie je tu wszędzie w różnych nietypowych smakach.

  • SIGULDA I JASKINIA GUTMANA

Wyjeżdżając z Łotwy w kierunku Litwy, wciąż na terenie Parku Gauja, zatrzymaliśmy się jeszcze przy dość widowiskowej Jaskini Gutmana, która jest największą jaskinią na Łotwie, a tak naprawdę bardziej przypomina potężną grotę. Wstęp do niej jest bezpłatny (trzeba się jednak zatrzymać na płatnym parkingu), a w okolicy można udać się na bardzo malowniczy spacer. Warto to zrobić.

DZIEŃ 17, 18, 19, 20 – LITWA – WILNO

Do Wilna dojechaliśmy wieczorem radując się w duchu, że wybraliśmy przytulne mieszkanko z Airbnb z parkingiem, a nie nowoczesny apartament z „dostępnym parkingiem miejskim”. Trzeba bowiem podkreślić, że znalezienie miejsca do parkowania w centrum, Wilna graniczy z cudem, jest drogie i stresujące, Tymczasem my mieszkaliśmy w samym centrum, tuż przy dzielnicy żydowskiej i po zaparkowaniu samochodu nie korzystaliśmy z niego do momentu wyjazdu. Po Wilnie poruszaliśmy się na pieszo ( a każdego dnia przeszliśmy kilkanaście kilometrów).

CO UDAŁO NAM SIĘ ZOBACZYĆ W WILNIE?

  • STARE MIASTO

Wileńskie stare miasto zachwyca! Ruch samochodowy jest tu ograniczony do minimum. Wśród kolorowych kamienic znajdziecie kawiarenki, restauracje, galerie, sklepiki z pamiątkami, kościoły, cerkwie, kapliczki. Warto podejść pod Ostrą Bramę, zajrzeć do kilku świątyń, zjeść posiłek w Etno Dvaras (sieciówka ze smacznym litewskim jedzeniem w dobrych cenach), pospacerować po Placu Ratuszowym i Placu Katedralnym (podobno wypowiedziane tu życzenia spełnia się), zajrzeć na niepozorną ulicę Literacką.

W obrębie lub bardzo blisko wileńskiej starówki znajduje się kilka wartych odwiedzenia miejsc.

  • WIEŻA GIEDYMINA

Wieża zamku Giedymina jest jedyną zachowaną wieżą obronną Zamku Górnego w Wilnie, a równocześnie najchętniej odwiedzaną jednostką Litewskiego Muzeum Narodowego. Do wieży, która znajduje się na wzgórzu, można dojść na pieszo (spacer ok.10 minut) lub wjechać kolejką (wstęp symbolicznie płatny). Wieżę można zwiedzić za opłatą ( u nas skusiłam się ja z Gają). Można też zostać na tarasie widokowym i podziwiać miasto z góry.

  • REPUBLIKA ZARZECZA

Absolutne must-see podczas wizyty w Wilnie. To najmniejsza dzielnica Wilna, od wileńskiego starego miasta oddzielona rzeką Wilenką, a równocześnie dzielnica artystów i wolnomyślicieli. Co ciekawe, 1 kwietnia 1997 roku Zarzeczanie ogłosili…niepodległość. Znajdziecie tu punkt kontroli granicznej i wybitą na kamiennych płytach konstytucję. Republika Zarzecza ma też prezydenta, premiera, najmniejszą armię świata, hymn, walutę i godło, a do tego jest po prostu bardzo odjechanym i kolorowym miejscem.

  • PAŁAC PREZYDENCKI I MUZEUM WIEDZY O PAŃSTWIE

Na dziedziniec Pałacu Prezydenckiego można wejść bez opłat. Znajdziecie tu wielkie szachy, których partię można, jak nasza córka, rozegrać w międzynarodowym towarzystwie. Jest też mały ogród oraz… bardzo nowoczesne i ciekawe Muzeum Wiedzy o Państwie, które zwiedza się z tabletami w ręku. Większość informacji jest przetłumaczona na język polski, obsługa również mówi po polsku. Wstęp do muzeum jest darmowy i naprawdę warto z niego skorzystać.

  • SZKLANA DZIELNICA

Niegdyś dzielnica żydowska, obecnie wciąż znajdują się tu warsztaty jubilerów, lokalnych artystów czy manufaktura witraży. O żydowskiej historii miejsca przypomina małe muzeum, graffitti na ścianach budynków i tablice informacyjne. Schowana między największymi ulicami miasta Szklana Dzielnica jest też pełna kafejek, galerii sztuki i przytulnych restauracji.

  • MUZUEM TECHNIKI

Ponieważ w niedzielę lało, skorzystaliśmy z faktu, że w ostatnią niedzielę miesiąca część muzeów w Wilnie można zwiedzać za darmo i udaliśmy się do Muzeum Energetyki i Techniki. Kiedyś elektrownia, dziś nowoczesna placówka, w której między innymi zobaczycie oryginale maszyny i instalacje elektrowni, wystawę interaktywną dla dzieci,  a nawet skorzystacie z gigantycznej zjeżdżalni, jeśli tylko się odważycie. Miejsce bardzo fajne. Niestety, w darmową, deszczową niedzielę – odwiedzone przez prawdziwe tłumy, co było największym minusem naszej wizyty.

  • WIĘZIENIE NA ŁUKISZKACH

W przepięknym budynku, otoczonym murami i drutem kolczastym, kryje się mroczna historia. Więzienie na Łukiszkach było jednym z najnowocześniejszych i najbardziej surowych więzień Imperium Rosyjskiego. Ostatni więźniowie opuścili to miejsce dopiero w 2019 roku! Budynek zachował oryginalne elementy wyposażenia i można go zwiedzać. Trzeba jednak na wizytę umówić się z wyprzedzeniem. Kiedy przyszliśmy do więzienia spytać o możliwość zwiedzania okazało się, że najbliższe wolne miejsca są za dwa dni. Udało nam się zobaczyć maleńką część, którą można odwiedzić bez przewodnika, a kiedyś chcielibyśmy tu wrócić na pełne zwiedzanie. Na dziedzińcu więzienia znajdują się knajpki na powietrzu – bary, pizzeria, kino plenerowe.

  • NOWE MIASTO I OPEN GALLERY

To galeria sztuki pod gołym niebem, na dziedzińcu dawnej fabryki „Elfa”, gdzie obecnie mieści się fabryka artystyczna „Loftas”. Na postindustrialnej przestrzeni litewscy i zagraniczni artyści stworzyli międzynarodową galerię sztuki ulicznej. Wstęp jest bezpłatny, a celem projektu jest m.in. ożywienie tzw. nowego miasta i ukazanie jego oblicza mieszkańcom i turystom.

CIEKAWOSTKA

W Wilnie prawie wszędzie mówią po polsku, tak więc można tu przyjechać bez obawy, że nie zna się języka – w restauracjach, muzeach, sklepach – polski słychać na każdym kroku.

GDZIE ZJEŚĆ W WILNIE?

Polecamy dwa miejsca: Etno Dvaras – sieciową restaurację z pysznym, tradycyjnym jedzeniem, którą znajdziecie w Wilnie w kilku miejscach i Primas Blynas – to naleśnikarnia, która znajduje się w surowym wnętrzu kościoła Najświętszej Maryi Panny, a pracują w niej głównie osoby niepełnosprawne. Jedząc tutaj wspomagacie miejsce i jego misję. Naleśniki są smaczne, a deser niespodzianka był obłędny😊.

POWRÓT DO POLSKI – DZIEŃ 21

W drodze do Polski rzuciliśmy jeszcze okiem na zamek w Trokach. Przyjechaliśmy tu przed jego otwarciem, zrobiliśmy spacer dookoła zamku i rozpoczęliśmy odwrót, bo akurat tego dnia syna dopadła gorączka. Zależało nam więc na sprawnym powrocie do domu. Do zamku wróciłam 3 miesiące później podczas Wyjazdu w ramach Erasmus+ z uczniami. Zamek można odwiedzić, ale…według mnie nie jest to must see. Nie zrobił na mnie w połowie takiego wrażenia jak zamek w Cesis. Najbardziej urokliwe jest samo jego otoczenie i usytuowanie.

PODSUMOWANIE

Trzy tygodnie spędzone w drodze przez Litwę, Łotwę i Estonię minęły nam bardzo szybko! Mamy poczucie, że póki co „liznęliśmy” tych trzech krajów o chętnie wrócilibyśmy tu na dłużej. Większość naszych wakacji skupiała się na naturze i naturalnych atrakcjach. Pustawe, jakże inne od naszego, wybrzeże Bałtyku i parki narodowe tych trzech krajów będziemy wspominać bardzo pozytywnie. Pogoda była dla nas idealna, bez męczących upałów. Cenowo najtaniej wychodzi podróżowanie po Łotwie, najdrożej po Estonii, ale wciąż są to koszta nieco inne niż podczas zwiedzania bardziej popularnych destynacji europejskich. Prawie wszędzie dogadywaliśmy się po angielsku, w Wilnie również po polsku, a na Łotwie przydały się podstawy rosyjskiego, które Darek wciąż pamięta. Ze stolic najbardziej podobał nam się Tallin i Wilno – do obu tych miast chętnie wrócimy. Plusem podróży po tych krajach bałtyckich jest również kuchnia – mocno zbliżona do naszej, choć w nieco innych odsłonach. W przypadku dzieci (nasze są fanami polskiej kuchni) bardzo pomagało nam to we w miarę sensownym żywieniu.

Polecamy Wam Litwę, Łotwę i Estonię jako kierunek na nieoczywiste wakacje. A jeśli marzycie jedynie o spokojnych wczasach nad Bałtykiem, warto rozważyć Mierzeję Kurońską zamiast polskich kurortów. Nieco dalej, ale komfort pobytu, cisza, spokój i naturalne atrakcje są warte dojazdu.

Jeśli nasz wpis Was zainteresował lub był dla Was przydatny, możecie postawić nam wirtualną kawę. Będzie nam wtedy bardzo miło, bo blogowanie to niezwykle czasochłonne hobby;). Link do kawy TUTAJ. DZIĘKUJEMY!

 

 

 

Przeczytaj również: