Jakie plany na dziś – czyli z dziećmi w podróży czas się nie dłuży!

MIERZEJA KUROŃSKA, CZYLI BAŁTYK, ROWERY I BRAK TŁUMÓW!

CZYM JEST MIERZEJA KUROŃSKA?

Mierzeja Kurońska to wąski, długi (ma 98 kilometrów!) półwysep w postaci piaszczystego wału, w południowo-wschodniej części wybrzeża Morza Bałtyckiego. Mierzeja oddziela Zalew Kuroński od otwartego Morza Bałtyckiego. W najszerszym miejscu mierzeja ma ok.3800 metrów, a w najwęższym ok.400, choć my mamy wrażenie, że staliśmy w miejscach jeszcze węższych😊.

Część południowa Mierzei należy do Rosji, a północna do Litwy. Ze względu na obecną sytuację polityczną od razu założyliśmy, że naszym celem jest tylko część litewska. To tutaj znajdują się na drugie pod względem wysokości kompleksy wydm w Europie.

O tym, że Mierzeja jest nie tylko przepiękna, ale również niezwykle cenna przyrodniczo świadczy fakt, że w 2000 roku została wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. My spędziliśmy tu zaledwie 4 noce, ale zdecydowanie było nam mało…

TROCHĘ HISTORII

Pierwszymi mieszkańcami Mierzei byli podobno Wikingowie, którzy zamieszkiwali ją już ok. X wieku, ale jej nazwa pochodzi od bałtyjskiego plemienia Kurów, którzy do średniowiecza zamieszkiwali zachodnią część obecnej Litwy i Łotwy. Początkowo Mierzeja była gęsto zalesiona jednak lasy były wycinane pod wypas bydła, budowę, a w XVIII wieku armia rosyjska przetrzebiła je na potrzeby wojny, m.in. do budowy łodzi. W kolejnych dziesięcioleciach wiatr naniósł zwały piachu, zasypał niektóre wioski w całości, a obszar Mierzei został mocno zniszczony – lasów zostało tylko 10 %.

W 1825 roku rozpoczęło się ponowne zalesianie Mierzei. Przy pomocy europejskich naukowców udało się wzmocnić grunt specjalną odmianą trawy, a teren obsadzono odmianami lokalnymi, ale też sprowadzanymi z różnych zakątków świata, sosen i brzóz. Dziś, ok.75% obszaru Mierzei jest zalesione, a wydmy zajmują 12% lądu.

MIERZEJA – RAJEM DLA ROWERZYSTÓW

Mierzeja Kurońska to rowerowy raj. Cały półwysep oplata sieć ścieżek rowerowych, z których większość wiedzie po płaskim i jest asfaltowa lub utwardzona. Nawet do plaży bardzo często prowadzą drewniane ścieżki, którymi rower można prowadzić lub nawet po niech jechać, jeśli nie ma na nich pieszych. W zasadzie od Pervalki do Nidy doświadczyliśmy tylko wygodnych ścieżek. Czasem wiodą one przez ścisły rezerwat przyrody i nie wolno z nich zbaczać. Naprawdę warto zabrać ze sobą rowery albo nastawić się na ich wypożyczenie. My akurat nie mieliśmy własnych, ale były na stanie mieszkanka, które znaleźliśmy na Airbnb.

TAK ZWANE PO DRODZE

Jadąc na Mierzeję nadłożyliśmy trochę drogi i najpierw zajrzeliśmy na Przylądek Vente, ze względu na Gaję, która lubi obserwować ptaki i mieliśmy nadzieję zobaczyć opisywany wszędzie ptasi raj. Ptaków niestety w lipcu było niezbyt wiele. Miejsce było przyjemne (jest tu mała latarnia, molo i bardzo klimatyczna restauracja), ale przy kolejnej wizycie już byś my tu raczej nie zaglądali😊.

JAK DOSTAĆ SIĘ NA MIERZEJĘ KUROŃSKĄ

Żeby wjechać na Mierzeje Kurońską trzeba udać się na prom w Kłajpedzie. Promy kursują co 20 minut, a przejazd samochodem osobowym z rodziną 2+2 kosztuje ok.22 euro – to opłata tam i z powrotem. Przepływka trwa ok.7 minut. Na samej Mierzei czeka na Was kolejna opłata. Za wjazd na teren tego niezwykłego, wpisanego na listę UNESCO miejsca, zapłaciliśmy 30 euro. Opłata pobierana jest na prowizorycznej „granicy” z małymi budkami poborowymi.

Sama Mierzeja jednak zachwyca! Dzika natura, względne pustki, spokój, brak tłumów, majestatyczne wydmy, genialne punkty widokowe i przepiękne, często puste plaże to jej zdecydowane atuty. My zatrzymaliśmy się w miejscowości Pervalka i była ona naszym punktem wypadowym. Po Mierzei przemieszczaliśmy się rowerem i samochodem. Planowaliśmy spędzić to 3 noce, ale szybko przedłużyliśmy pobyt o kolejną noc. Mierzeja sama w sobie jest genialnym miejscem na „statyczne” wakacje – na tydzień, a nawet dwa!

CO ZDECYDOWANIE POLECAMY WAM ZOBACZYĆ?

  • MARTWE WYDMY, niedaleko miejscowości Pervalka

Wstęp na nie jest płatny. Wytyczono tu częściowo drewnianą ścieżkę, ale ponad połowę trasy idzie się po samym piasku. Krajobraz jest taki, że odnosi się wrażenie bycia na pustyni! Po drodze zobaczycie symboliczny cmentarz nawiązujący do mieszkańców wiosek, które zostały w przeszłości całkowicie pochłonięte przez piach, czy wrak drewnianej łodzi. A na końcu bajkowy widok na Bałtyk i dobra miejscówka na piknik albo wylegiwanie na piasku. My na Martwe Wydmy dojechaliśmy z Pervalki na rowerach.

  • RUCHOME WYDMY w Nidzie

Nida to największa miejscowość na Mierzei. Tu też na plaży było najwięcej ludzi (wciąż mniej niż u nas w podobnych miejscowościach), więc zawróciliśmy na spokojniejszą plażę. Zarówno tutaj, jak i w Preili, Pervalce czy Juodkrante zobaczycie charakterystyczne drewniane, kolorowe domy i wiatrowskazy. W Nidzie jest małe centrum z supermarketem, kilkoma knajpkami, muzeum bursztyny, kawiarnią (nic specjalnego), miniportem, budkami z lodami.

Wstęp ruchome wydmy w Nidzie jest darmowy. Można tu albo dojechać samochodem, bo u góry znajduje się parking na kilka samochodów, albo (tę wersję polecamy bardziej) wejść drewnianymi schodami prawie bezpośrednio z centrum Nidy, która mimo tego, że na Mierzei jest największą miejscowością, to tak naprawdę wciąż jest niewielka i łatwo tu wszystko zlokalizować. Po drodze będziecie wtedy mijać plac zabaw w lesie, budkę z lodami, minigolfa.

Ruchome wydmy bardzo się różnią od martwych wydmy. Mają inny kolor, inny kształt, z góry widać odbiorniki na granicy z Rosją (koniecznie wyłączcie tu transmisję danych, żeby nie było niespodzianek), wytyczone są ścieżki, którymi można spacerować. Ciężko nam określić, gdzie podobało nam się bardziej. Zdecydowanie polecamy odwiedzić oba miejsca. U góry znajduje się kilka stoisk z pamiątkami, a nawet minisamochodzik z kawą Lavazza. Kawa z takim widokiem to czysta przyjemność! Pamiętajcie, że wydmy są chronione i nie są odpowiednim miejscem do grania w piłkę – niestety takie sytuacje widzieliśmy.

  • PREILA – punkt widokowy na wydmach i etnocmentarz

Jadąc rowerami z Pervalki do Nidy, przejeżdżaliśmy przez miejscowość Preila. Znajduje się tu mały plac zabaw i minisklepik, świetny, darmowy punkt widokowy na wydmach. Wchodzi się na niego po drewnianych wysokich schodach, ale zdecydowanie warto podjąć ten wysiłek. Widoki są tego warte. W tej samej miejscowości prze ścieżce rowerowej znajduje się mały plac zabaw i bardzo ciekawy cmentarz, który również można odwiedzić bez opłat.

  • LATARNIA MORKSA w Nidzie

W zasadzie bardziej podobało nam się dojście do latarni i jej widok z zewnątrz niż widok z góry ( bo widać głównie czubki drzew) ale będąc w okolicy można tu zajrzeć😊.

  • REZERWAT KORMORANÓW

Absolutnie niezwykłe miejsce! Wygląda tu trochę jak po wojnie albo jakiejś małej apokalipsie. Z ziemi wystają kikuty drzew, w okolicy „zdrowe” drzewa wyglądają jak przyprószone śniegiem, a na wystających z ziemi „szkieletach” drzew zobaczycie setki czarnych kormoranów. Odchody tych ptaków są silnie żrące, a drzewa nimi zanieczyszczone obumierają podobno w ciągu trzech lat. Różnie się mówi o kormoranach, ale z tego co tu czytaliśmy to enklawy, które powstają na skutek ich „działalności” są środowiskiem rozwoju i życia wielu małych organizmów, które wpływają na zachowanie równowagi okolicznego ekosystemu, a wręcz tworzą bardzo rzadki, a istotny, odrębny ekosystem. Ot, ciekawostka!

  • JUODKRANTE – piaskowe rzeźby

Podobno pojawiają się co roku w sezonie wakacyjnym i zdecydowanie warto przejść się brzegiem Zalewu Kurońskiego w tej miejscowości i obejrzeć te niezwykłe dzieła. Robią wrażenie! A w okolicy jest kilka bardzo przyjemnych knajpek, mały plac zabaw, port i dużo ptactwa oraz, jak wszędzie, ścieżki rowerowe.

CO JESZCZE?

Tym co będzie nam się kojarzyć z Mierzeją Kurońską będą zdecydowanie puste plaże. Jest tu nawet plaża z długim zjazdem dla wózków inwalidzkich i dziecięcych (w Pervalce), ścieżki rowerowe i mnóstwo naturalnego piękna!

DELFINARIUM I FOKARIUM

A opuszczając Mierzeję Kurońską możecie jeszcze zajrzeć do delfinarium, które znajduje się na przeciwnym krańcu Mierzei, w kierunku przeciwnym do Nidy, Preili, Juodkrante i Pervalki – stosunkowo blisko przeprawy promowej (na tamtą część Mierzei można udać się promem, bez dodatkowej opłaty za wjazd na Mierzeję). To niezwykłe miejsce i choć bilety nie należały do tanich, warto je nabyć i obejrzeć imponujący pokaz delfinów i lwów morskich połączony ze świetną lekcją biologii i ochrony środowiska. Lektor mówi po litewsku, ale są też napisy po angielsku i rosyjsku. Oprócz delfinarium jest tu też fokarium, które ja (mama Ola) odwiedziłam podczas kolejnego pobytu na Mierzei – tu jednak aby skorzystać warto znać angielski. Z dziećmi delfinarium będzie lepszą atrakcją.

Delfiny trafiły do Kłajpedy z Sewastopola, gdzie szkolono je do celów wojskowych – tu są zaopiekowane, mają wielki basen i mogą odmówić występu, jeśli nie mają ochoty – przynajmniej taką informację dostaliśmy. Foki to z reguły odratowani mieszkańcy Bałtyku. Po leczeniu i rehabilitacji pracownicy próbują pomóc im w powrocie do środowiska naturalnego.

Ważne – obok delfinarium znajduje się parkomat, którego my w pośpiechu nie zauważyliśmy. Kosztowało nas to mandat w kwocie 20 euro😉. Bądźcie więc czujni. Wielki parking przed obiektem NIE JEST darmowy.

MUZUEM MORSKIE

Tuż przy delfinarium, w pięknej byłej twierdzy znajduje się muzeum morskie. Nam czas nie pozwolił do niego zajrzeć, ale gdybyście trafili tu na dłużej – na pewno warto to zrobić. Dodatkowo w okolicy znajdziecie mały plac zabaw, a także wielkie statki, na które mogliśmy wejść bez opłat. W niektórych znajdują się małe, ale ciekawe wystawy – warto tu zajrzeć!

KŁAJPEDA

Jeśli czas pozwoli przed lub po wizycie na Mierzei Kurońskiej możecie zajrzeć do Kłajpedy (to trzecie pod względem wielkości miasto na Litwie), choćby na krótki spacer. Miasto jest naprawdę ładne. Warto zajrzeć do portu, przejść się bulwarami, zobaczyć byłe spichlerze i magazyny portowe zamienione na restauracje i galerie sztuki. A przy rynku znajduje się  świetna knajpka – Etno Dvaras (o niej dalej).

CIEKAWOSTKI

  • Na Mierzei płacicie w euro, ceny są wyższe niż w Polsce. W Nidzie znajduje się większy supermarket, w wioskach sklepów raczej brak, chyba, że takich które sprzedają napoje, mleko i słodycze.
  • Będąc na Mierzei (i na Litwie ogólnie) warto spróbować cepelinów, placuszków serowych (w formie placuszków właśnie lub małych pączków), placków ziemniaczanych nadziewanych mięsem, KONIECZNIE chłodnika litewskiego, który podaje się tu z pieczonymi ziemniaczkami (może więc stanowić danie główne podczas upalnych dni). Najlepiej zajrzyjcie do ETNO DVARAS (nie ma go na Mierzei, ale jest w Kłajpedzie) – to sieciówka z jedzeniem litewskim. Brzmi dziwnie, ale…wybór jest wielki, ceny ok, jedzenie pyszne! Jedliśmy w Etno Dvaras w Kownie, Wilnie i Kłajpedzie – wszystko było smaczne! Dla dzieci polecamy tu minikopytka z sosem waniliowym – niebo w gębie, a porcja wielka! Warto też skosztować kwasu chlebowego:)
  • Jeśli Waszą bazą noclegową nie będzie Nida, tylko wcześniejsze miejscowości (Juodkrante, Prevalka, Preila), a na Mierzeję planujecie dojechać wieczorem – warto zrobić większe zakupy w Kłajpedzie, albo po drodze, aby nie zaczynać od szukania sklepu – większy jest tylko w Nidzie.
  • W lecie niby turystów jest tu sporo, ale w żadnym miejscu (oprócz supermarketu) nie natknęliśmy się na tłum. Jest tu przyjemnie pustawo i spokojnie. W porównaniu do polskiego wybrzeża Bałtyku – niebo a ziemia. Nie uświadczycie tu parawanów, bud i walki o miejsca na plaży.
  • Poza sezonem wiele obiektów jest zamkniętych (restauracje, muzeum, a nawet miejsca noclegowe) bo na Mierzei bardzo niewiele osób mieszka na stałe. To raczej wakacyjna sypialnia Litwinów. Jeśli jednak dotrzecie to poza sezonem, Waszą nagrodą będzie…półdziki, pusty, bajkowy krajobraz.

GORĄCO POLECAMY!

Jeśli nasz wpis Was zainteresował lub był dla Was przydatny, możecie postawić nam wirtualną kawę. Będzie nam wtedy bardzo miło, bo blogowanie to niezwykle czasochłonne hobby;). Link do kawy TUTAJ. DZIĘKUJEMY!

Przeczytaj również: