Jakie plany na dziś – czyli z dziećmi w podróży czas się nie dłuży!

Rusinowa Polana w Tatrach – idealny początek przygody z górami!

Ilość wpisów dotyczących rodzinnych, górskich wędrówek po Tatrach w internecie jest olbrzymia. Przyjeżdżając tu po raz pierwszy z dziećmi, kilka lat temu, wiedzieliśmy, że to zdecydowanie dobry kierunek. Jednak przed tym pierwszym razem w Tatrach z dziećmi, długo myśleliśmy, czytaliśmy i kombinowaliśmy jakie trasy wybrać, żeby je zachęcić i rozkochać w tych majestatycznych górach, a nie zniechęcić.

Na pierwszy kontakt z Tatrami wybraliśmy drogę z Wierch Porońca na Rusinową Polanę, z niej na szczyt Gęsia Szyja, potem powrót na Rusinową Polanę, a stamtąd kierunek Wiktorówki, a potem Doliną Filipka do Zazadni. Potem jeszcze dwa lub trzy razy zdarzyło nam się spacerować na Rusinową – bez wchodzenia całą rodziną na Gęsią Szyję i z powrotem tą samą drogą, którą przyszliśmy. Wpis będzie jednak wersją tej naszej pierwszej rodzinnej wędrówki z Rusinową Polaną w tle:).

TRASA NA RUSINOWĄ POLANĘ

Zielony Szlak z Wierch Porońca na Rusinową Polanę jest łagodny i bardzo szybko staje się widokowy. Jest idealna dla dzieci. Nasze wspinały się na wszystkie przydrożne głazy i zwalone pnie, więc tempo było narzucone częściowo przez ich potrzeby zabawowe i spacer trwał niewiele ponad godzinę. Następnie zrobiliśmy prawie godzinną przerwę na polanie – było podziwianie cudnych widoków, piknik (na polanie znajduje się sporo ław), gorąca herbata z termosu, zdjęcia i turlanie z górki.

NA DESER – GĘSIA SZYJA

Na Gęsią Szyję z Rusinowej Polany prowadzą schody. Momentami są dość strome i jest ich mnóstwo (500? 600? więcej?), ale są stabilne i dość dobrze się po nich wspina. Co jakieś 100 schodów robiliśmy przerwy i w niecałą godzinę, bez większych problemów weszliśmy na szczyt.

A sam szczyt to dość strome skałki, na które pcha się mnóstwo ludzi, więc nie udało się zaszaleć ze zdjęciami, bo  nie mieliśmy ochoty przeciskać się i pchać, i zadowoliliśmy się kilkoma skromnymi ujęciami. Zeszliśmy w dół po tych samych schodach, a na Rusinowej znów zrobiliśmy przerwę – tym razem na pyszne oscypki z bacówki, która się tu znajduje.

NA ZAKOŃCZENIE – ZEJŚCIE NA WIKTORÓWKI

Potem odbiliśmy w lewo na Wiktorówki (wszystko jest dobrze oznaczone), zaliczyliśmy herbatę w tutejszym drewnianym sanktuarium (za “co łaska”), a potem powoli zaczęliśmy spacer przez Dolinę Filipka w stronę Zazadni. Tam tata darek wsiadł w busika (takie busiki kursują regularnie), którym dojechał z powrotem na parking przy Wierch Porońcu, gdzie zostawiliśmy samochód i przyjechał po nas po 10 minutach.

PODSUMOWANIE

Nasza mała wyprawa zajęła nam z przerwami i postojami 6 godzin, a przeszliśmy ok. 14 kilometrów– na spokojnie, z nieustanną zabawą w tle. Pogoda dopisała! Wiatr bywał silny, ale czapki i kominy/szaliki wsparły nas w “walce”. Czasem nawet zza chmur wychodziło cudne słońce!

Kolejne wyprawy, już tylko zielonym szlakiem i z powrotem, zajmowały 3 – 4godziny (w zależności od długości przerwy na Rusinowej.

GDZIE ZJEŚĆ PO WYPRAWIE

Dzień zakończyliśmy przepysznym (i bardzo dostępnym cenowo) późnym obiadem w Tatrzańskim Barze Mlecznym. Gorąco polecamy placki ziemniaczane z sosem grzybowym – nie tylko niejadaczom mięsa;).

PARKING

Parking na Wierch Porońcu jest dość mały. Mieści zaledwie ok.20, maksymalnie 30 samochodów. Jeśli nie zjawicie się tu wcześnie rano, raczej trzeba będzie zaparkować 300 metrów niżej, zaraz za rondem w stronę Bukowiny Tatrzańskiej. Koszt obu parkingów (na listopad 2023, kiedy byliśmy tu ostatni raz) to 30 zł.

RUSINOWA ZIMĄ

Rusinowa Polana to dobry cel wędrówek o każdej porze roku. Podczas naszej zimowej wyprawy przydały się raczki (trasa była momentami oblodzona), sanki – to idealny szlak, żeby ciągnąć na nich dzieci, ciepła herbata i ciepłe, nieprzemakalne ubrania i buty. A jak aura zimą? Zapewne różnie. Zobaczcie, jak było w naszym wypadku. Choć…dużo to chyba nie zobaczycie;). Bywa i tak:)

Przeczytaj również: