APULIA ZIMĄ – CZY WARTO I DLACZEGO TAK?:)
Do Apulii chciałam pojechać od dawna i kiedy tylko nadarzyła się możliwość czasowa i kilka innych sprzyjających, postanowiłam to marzenie spełnić. Mąż początkowo niezbyt chętny, ostatecznie wrócił zadowolony tak jak ja. A z ust nastolatka usłyszeć „ fajnie było w tej Apulii, dzięki, że tam pojechaliśmy” to komplement, jaki tylko rodzice nastolatków zrozumieją😉.
Apulia zimą, a świątecznej szacie, podbiła nasze serca! Przejechaliśmy ok.300 kilometrów wypożyczonym samochodem, przeszliśmy ponad 80 kilometrów na niepożyczonych nogach i odwiedziliśmy i zatraciliśmy się w uliczkach 7 miejscowości (Matera w Basilicacie, Polignano a Mare, Monopoli, Ostuni, Locorotondo, Alberobello, Martina Franca i Cisternino w Apulii). Odwiedziliśmy też 2 jaskinie – jedną bardzo znaną, do której nie było akurat wejść po angielsku, tylko po włosku – Grotte da Castellana (wstęp za naszą czwórkę 74 euro, więc nie mało – stan na grudzień 2024), drugą, o której nie czytałam na żadnym polskim blogu (znalazłam ją na włoskim portalu turystycznym o Puglii), czyli Grotta di Trullo (wstęp 22 euro za rodzinę, dzieci do 6 r.ż wchodzą za darmo) – dużo mniejszą, ale absolutnie NIEZWYKŁĄ i klimatyczną. Pan oprowadzając przekazywał informacje po włosku – włoskiej rodzinie, a potem to samo po angielsku – nam. Można też było robić zdjęcia, w odróżnieniu od wizyty w pierwszej jaskini.
DLACZEGO WARTO PRZYJECHAĆ DO APULII NA PRZEŁOMIE STYCZNIA I GRUDNIA
- Wszystkie miasteczka w mniejszym lub większym stopniu są świątecznie przystrojone i wyglądają bajkowo! Nawet za dnia spaceruje się tu przyjemnie, a po zmroku czuliśmy się jak w historycznych ogrodach świateł😉. Wszędzie są też szopki, które są dodatkową atrakcją dla dzieci.
- Jest mniej turystów, a co za tym idzie łatwiej się parkuje (choć parkowanie to osobny temat), część parkingów jest w zimie bezpłatna lub tańsza.
- Pogoda jest idealna na spacery, a w ciągu dnia nawet na posiłek na powietrzu. Nie wyobrażam sobie przemierzania tych kilometrów, które teraz udało nam się przejść w upale.
- Łatwiej znaleźć spanie 😊.
CO OFERUJE APULIA (APULIA ATRAKCJE)
- Piękne białe miasteczka z krętymi uliczkami, urokliwymi zaułkami i klimatycznymi knajpkami oraz setkami (dosłownie) kościołów, kapliczek i ołtarzyków w najdziwniejszych zaułkach. Apulijskie kościoły często „dzielą ściany” z domami mieszkalnymi. Większość z z nich jest piękna i naprawdę zawsze warto rzucić okiem na wnętrze, niezależnie od tego czy cel jest religijny, czy raczej wiedzie Was ciekawość. W grudniu i na początku stycznia dodatkowo można w nich zobaczyć szopki. Większość jest skromna, ale niektóre powalają jak np. ta w katedrzew Monopoli.
- Niezwykłe typy budowli – domki trulli, w których można nawet spać! Te domki ze stożkowymi dachami nadają okolicy niesamowitego charakteru. Centrum historyczne z domkami trulli w miejscowości Alberobello jest wpisane na listę UNESCO.
- Pyszne jedzenie – jest różnorodnie, a dla miłośników owoców morza (my nimi nie jesteśmy) to już w ogóle musi być raj😊.
- Morze, pola, sady, jaskinie i…o wiele więcej!
Krótki filmik z naszego pobytu znajdziecie na naszym instagramie – KILK tu.
SAMOCHÓD I PARKINGI W APULII
Samochód wypożyczyliśmy w firmie Stallone Rent. Pan przyjechał po nas na lotnisko i zabrał do biura (jakieś 2 kilometry dalej), gdzie podpisaliśmy umowę i dostaliśmy samochód – małą, zgrabną Lancię (świetny wybór do jazdy w wąskich uliczkach!). Wracaliśmy w środku nocy, wiedzieliśmy gdzie zaparkować samochód i gdzie wrzucić klucze – wszystko odbyło się bez udziału pracowników, którzy o 3 rano, 6 stycznia mieli wolne😊. Dodatkowo cały kontakt od początku do końca odbywał się po angielsku, co było bardzo pomocne😊.
Parkingi w Apulii w miejscach turystycznych (centra miasteczek, a często również najbliższe okolice) są w większości płatne. Poza sezonem bywają w niektórych miejscach bezpłatne (np. w Polignano a Mare) w dni powszednie, a płatne w święta. Na nasz pobyt przypadały również płatne dni. Teraz parkingi były tańsze niż w lecie, choć np. we wspomnianym Polignano, w Sylwestra i Nowy Rok opłata wynosiła 2 euro za godzinę (między 8 rano a 2 w nocy). Czasem płaciliśmy w parkomatach, czasem dozorcy, czasem udawało nam się znaleźć miejsce parkingowe na obrzeżach i nie musieliśmy płacić wcale. Zawsze znalezienie parkingu chwilę nam zajmowało😉i lepiej szukać potencjalnych miejsc już przed wyjazdem do danej miejscowości, tak żeby mieć ze dwie alternatywy i nie stresować się na miejscu.
Jeśli na bookingu, tak jak ja, zaznaczycie, że szukacie spania z parkingiem nie popełnijcie mojego błędu i upewnijcie się, że nie jest to parking publiczny na ulicy. Tak było w 2 z 3 naszych miejsc noclegowych i nie było możliwości zaparkowania bardzo blisko mieszkania albo trzeba było na miejsce polować😉.
Darek mówi, że po Apulii jeździło mu się dobrze, ja za kierownicę bym tu nie wsiadła (ale należę do kategorii niedzielnych kierowców)😉. Kierowcy nie zawsze respektują zasady ruchu drogowego, auta notorycznie są parkowane na pasach (jako piesi również bądźcie bardzo ostrożni!), często samochody stoją w odległości na centymetry i wyjeżdżając są w stanie uderzyć w auto za/przed sobą. Taką sytuację też widzieliśmy (w Bari). Trzeba po prostu być ostrożnym i zdecydowanie polecamy małe, zgrabne samochody.
Pamiętajcie też – żółte linie, to miejsca parkingowe zarezerwowane dla mieszkańców, niebieskie – płatne, białe – bezpłatne dla wszystkich. Jedynym miejscem gdzie nie było zimą żadnego problemu z parkowaniem było Cisternino z wielkim publicznym parkingiem bezpłatnym w odległości ok.10 minut spaceru od starówki. W sezonie ten sam parking jest płatny.
JEZDENIE – CO ZJEŚĆ W APULII
- ORECCHIETTE – Z dań typowo regionalnych warto spróbować makaronu orecchiette, który w wersji klasycznej podają tu z sosem pomidorowym i makaronem cacioricotta (pycha), jest też wersja zielona, z popularną w Apulii rzepą brokułową (czasem też z anchois i chilli/pieprzem).
- BOMBETTE – małe „roladki” wędzone na ruszcie z mięsa wieprzowego, czasem nadziewane, czasem owinięte boczkiem. Z 3 rodzajów, które zamówiliśmy do skosztowania, 2 nam smakowały.
- PUCCIA – lokalny rodzaj bułki, podawanej na ciepło, z reguły z włoską wędliną, mozzarellą i pomidorami (bardzo smaczna). Ja jadłam puccię z mortadelą, ricottą i pistacjami (pyszna!), a Iwo ośmielił się zjeść tę lokalną kanapkę z… ośmiornicą. Chyba go nie przekonała, bo nie jest fanem owoców morza, ale przyjaciel, który był z nami zachwycał się nią.
- PANZEROTTI – przypominają duże pierogi, smażone w głębokim oleju, a nadzienia – do wyboru do koloru – od klasycznych z mozzarellą i pomidorami, przez cztery sery po nutellę. Wbrew pozorom panzerotte nie są ciężkie i tłuste, natomiast łatwo się ubrudzić jedząc je, bo zawartość lubi…wypływać podczas jedzenia😉.
- RYBY – my jedliśmy tuńczyka (pyszny!), najlepszego ever łososia ( w kultowej knajpie….w Polignano a Mare) i fish and chips (tysiąc razy lepsze niż w Anglii😉).
- OWOCE MORZA – to nie nasza bajka, ale bardzo popularne są tu zarówno smażone, jak i …jako zimne przystawki. Miłośnicy owoców morza mówią, że koniecznie trzeba spróbować ośmiornicy.
- PASTICIOTTI – lokalny deser. Małe „babeczki”, z reguły wypełnione nadzieniem np. budyniem, czekoladą, pistacjowym lub ricottą. Słodkie i dość ciężkie – my z reguły jedliśmy jedną na pół.
- CAFFE SPECIALE – hit wyjazdu! Rodzaj kawy, którą wypijecie tylko w Polignano a Mare (zerknijcie na nasz filmik TU). Najlepiej zrobić to pierwszego dnia, bo wtedy macie szansę wypić jej więcej, jeśli Wam zasmakuje, a tego jestem pewna! Kawa ta powstała w tutejszym barze Bar Gelateria Mario Campanella, który na pierwszy rzut oka nie wygląda ciekawie. Na drugi niby też, ale…ciągną tu tłumy, jest wesoło, a caffe specjale to średnio co druga zamówiona kawa! To kawa ze skórką z cytryny (na dnie), dużą ilością bitej śmietany zmieszanej z espresso i amaretto. Dodaje się też do niej cukier i oryginalnie jest bardzo słodka. My od razu poprosiliśmy o wersję bez cukru i napój był po prostu idealny! Ten posmak amaretto i cytrynowy niuans przy ostatnim łyku…najlepsza kawa jaką w życiu piłam😊.
- Do tego oczywiście warto próbować lokalnych cornetii (rogalików z nadzieniem lub bez), klasycznych deserów jak tiramisu, pizzy, świeżego soku z pomarańczy tzw. spremuta d’arancia (który jest tu tańszy niż w w Polsce) i różnego rodzaju makaronów czy focacii.
SPANIE – NOCLEGI W APULLI
Wiedząc, że wynajmiemy samochód od razu skreśliliśmy Bari jako bazę wypadową (super decyzja!), dzięki temu uniknęliśmy codziennie dłuższych dojazdów, korków na wjeździe i wyjeździe z Bari, ale też problemów z parkowaniem (w centrum Bari jest dużo płatnych parkingów, ale niekoniecznie są one „kompatybilne” z miejscem, w którym śpicie…). Pierwsze trzy noce spędziliśmy w Polignano a Mare (od razu z lotniska pojechaliśmy do Matery i spędziliśmy w niej cały dzień. Do Polignano a Mare dojechaliśmy późnym wieczorem, a stąd w kolejnych dniach ruszyliśmy do Ostuni i Monopoli). Kolejne trzy noce spędziliśmy w domku trullo w Locorotondo (po drodze do domku odwiedziliśmy obie jaskinie, a z naszego trullo zrobiliśmy dwa wypady na stare miasto Locorotondo, za dnia i w nocy i do Alberobello). Ostatnią noc spędziliśmy w Bari, skąd było nam najbliżej na lotnisko.
Na bookingu jest bardzo szeroki wachlarz opcji w różnych cenach. Pamiętajcie, że mieszkanie w centrum, choć ma wiele plusów, często wiąże się z koniecznością szukania parkingu, bo w uliczkach albo nie można pakować, albo miejsca są zarezerwowane tylko dla mieszkańców (żółte linie). Warto posprawdzać te kwestie przed wynajęciem apartamentu. Polecamy co najmniej jedną noc spędzić w trullo, czyli tradycyjnym, wapiennym domku ze stożkowym dachem. To niesamowita frajda! Jeśli będziecie mieli samochód polecamy Trulli Manuela 1 w Locorotondo – przystępna cena, domek śliczny i ogrzewany, no i jest gdzie parkować😊.
ATRAKCJE (Z DZIEĆMI) W APULII
Nasz plan nie zakładał jakichś nadzwyczajnych atrakcji poza odwiedzeniem kilku miasteczek. W międzyczasie postanowiliśmy odwiedzić jaskinie (te wcześniej wspomniane), a także 2 małe muzea w Alberobello i dom w grocie w Materze (w Basilicacie) – to ostatnie polecam szczególnie. Takich domów do zwiedzania jest kilka. Nazywają się „casa grotta”, warto zajrzeć choćby do jednego, żeby zobaczyć jak jeszcze 70 lat temu żyli ludzie, w czasach gdy Materę wciąż znano jako „miasto – wstyd Włoch”. My odwiedziliśmy Casa Grotta nei Sassi di Matera, który zwiedzaliśmy z audioprzewodnikiem (QR kod w cenie biletu – ok.4 euro), co polecamy, bo bardzo dużo da się dzięki niemu dowiedzieć (dostępny w wielu językach, w tym – polskim). W Materze weszłam też (rodzina nie wyraziła chęci) do pięknej katedry, co wymagało kupienia biletu (koszt 3,5 euro).
Weszliśmy też do kilkunastu mniejszych i większych kościołów (we wszystkich odwiedzanych miasteczkach), gdzie można było dostać się bez opłat. Naprawdę warto do nich zaglądać, choć różnią się od siebie przepychem, większość jest przepiękna!
POGODA W APULII
Pogoda w styczniu była idealna na zwiedzanie! W ciągu dnia w zasadzie codziennie świeciło słońce i temperatura oscylowała między 13 a 18 stopni. Wieczorami było chłodniej (przydawały się czapki, szaliki i rękawiczki), ale wciąż nie bardzo zimno.
PLAŻE W APULII
Z miejscowości, w których byliśmy plaża jest w Polignano a Mare (słynna Lama Monachile, która choć piękna i bardzo zdjęciowa, jest małą, kamienistą zatoczką) oraz w Monopoli (rzut beretem od białej starówki, plaża piaszczysta). W drodze do Ostuni zatrzymaliśmy się na jednej z polecanych plaż, ale wyrzuciliśmy nazwę z pamięci – była piaszczysta, ale brudna i pełna śmieci. Prawda jest taka, że w naszym odczuciu włoskie plaże do wybrzeża Bałtyku się nie umywają.
GODZINY POSIŁKÓW W APULII
Jeśli jedziecie do Włoch po raz pierwszy mogą Was one zdziwić. Pamiętajcie, że ciepły obiad (typu makarony, risotta, ryby itp.) zjecie do ok.13.30 – 14:00. Później kuchnie zamykane są do ok.17:30 – 18:00 i wtedy znów zaczynają serwować dania główne. Między tymi godzinami kupicie tylko kanapki, panzerotti i inne mączne przegryzki. Do posiłków w restauracji z reguły od razu wliczany jest serwis, czasem również tzw. coperto (opłata za nakrycie dla każdej osoby). Nie trzeba więc zostawiać napiwków.
OGRZEWANIE APARTAMENTÓW W APULII
Nie wszystkie apartamenty mają ogrzewanie, więc jeśli jesteście zmarźluchami upewnijcie się przed przyjazdem. Nasze trullo miało super mosiężne kaloryfery dające pełny komfort termiczny, a apartamenty posiadały klimatyzację i dodatkowy grzejnik przenośny, który przydawał się np. do ogrzania łazienki.
CZY WRÓCIMY DO APULII?
Bardzo byśmy chcieli! Na pewno spędzimy wtedy noc w Materze i postaramy się zajrzeć do miejscowości, w których tym razem, nie byliśmy, np. do nieco oddalonego Trani.