Jakie plany na dziś – czyli z dziećmi w podróży czas się nie dłuży!

OLANDIA (SZWECJA) Z DZIEĆMI?

Majówkę 2023 roku przedłużyliśmy na tyle, na ile się dało i wykorzystaliśmy pełne 9 dni! Część tego czasu musieliśmy przeznaczyć na podróż, która sama w sobie też była przygodą😊.

SKĄD POMYSŁ NA OLANDIĘ?

O szwedzkiej wyspie Olandii przeczytaliśmy jakieś 2 lata temu na jednym z rodzinnych blogów podróżniczych. Od tamtego momentu cały czas chodziła nam po głowie. W lutym 2023 roku pomysł, niespodziewanie, wszedł w fazę realizacji – kupiliśmy bilety na prom STENA LINE z Gdyni do Karlskorony (więcej info KLIK-TUTAJ), a z Karlskorony to już godzina drogi do sześciokilometrowego mostu, który łączy ląd z wyspą Olandią.

Olandia ma 137 kilometrów długości, a jej szerokość waha się od 4 do 16 kilometrów. Słynie z setek wiatraków, które spotkacie tu na każdym kroku. Na stałe mieszka na niej około 25 tysięcy mieszkańców. Wielkość wyspy sprawia, że kilkudniowa wizyta starcza na wczucie się w jej klimat i dotarcie do najbardziej znanych atrakcji przyrodniczych. My chętnie wrócilibyśmy eksplorować ją na bardziej spokojnie i teraz już nieco poza utartymi szlakami (co i tak staraliśmy się robić na tyle, na ile się dało).

GDZIE SIĘ ZATRZYMAĆ?

To było dla nas trudne pytanie przed wyborem noclegu, bo największe atrakcje wyspy znajdują się dokładnie na jej dwóch przeciwnych krańcach (ok.2 godziny drogi od siebie) Ostatecznie zdecydowaliśmy się na domek na północy wyspy, w wiosce obok Lottorp, gdzie znajdują się piaszczyste plaże (oczywiście nie tylko, ale jest do nich łatwy dostęp) i ciut większa liczba atrakcji. Z drugiej strony hitem wyjazdu dla większości z nas był Rezerwat Ottenby, który znajduje się na południu😊. Gdybyśmy mieli decydować się drugi raz – znów byłby to ciężki orzech do zgryzienia. Niektórzy wybierają okolice mostu, symboliczny środek wyspy, wtedy do głównych atrakcji mają po równo (ok. godzina drogi), ale do żadnej nie jest bardzo blisko. Można rozważyć też połowę noclegów na północy, a połowę na południu😉. A sam domek, w którym mieszkaliśmy był idealny na nasze potrzeby – duży, przestronny, dobrze wyposażony (Inselglueck Schweden) i bardzo blisko Boda Beach – długiej i szerokiej plaży piaszczystej.

Warto wiedzieć, że w Szwecji panuje zasada, że przywozi się swoje ręczniki i pościel (znaleźliśmy chyba tylko jedną ofertę, gdzie te rzeczy były zapewnione) oraz, że mieszkanie trzeba po sobie posprzątać, aby wyglądało tak, jak w dniu przyjazdu. Prawie wszędzie można zapłacić za sprzątanie końcowe, ale jest to koszt ok.120-150 euro. W większości ofert zaznaczano też, że po pobycie będzie trzeba zapłacić za zużycie energii według licznika. W naszym domku wszystkie media były wliczone w cenę początkową.

Z ciekawostek – musieliśmy też przywieźć worki do segregacji śmieci, a pod koniec pobytu w koszu przy domku można było zostawić w osobnych workach śmieci bio i śmieci zmieszane. Resztę posegregowanych śmieci należało wziąć i tak jak mieszkańcy Olandii wyrzucić je w miejscu zbiórki śmieci, który ma każda wioska, z reguły pod dużym sklepem. Tak było w naszym wypadku. W drodze na prom musieliśmy jeszcze pozbyć się śmieci pod sklepem ICA.

OLANDIA WIATRAKAMI STOI

Już jadąc z Karlskorony na północ Olandii naliczyliśmy kilkanaście wiatraków przy drodze. Kiedyś było ich ponad trzy tysiące, do dziś zachowało się ponad 300. Są w różnym stanie, w różnych miejscach, w większości drewniane, ale też kamienne, część jest dokładnie opisana. Wiatrak posiadała niegdyś  prawie każda rodzina na Olandii. Kiedy farmer decydował się na przeprowadzkę swój wiatrak przewoził ze sobą – tak ważny to był atrybut. Oglądanie wiatraków rzez cały pobyt sprawiało nam dużą przyjemność!

ATRAKCJE

Opiszemy Wam 5 dni naszego pobytu na Olandii – być może dla kogoś będzie to rodzaj ściągi, gotowego planu albo punktu wyjścia do własnej podróży😊.

PONIEDZIAŁEK – zwiedzamy Olandię północną (natura i geologia)

Pierwszy dzień spędziliśmy prawie w całości z polska rodzinką, która mieszka na stałe w Szwecji. Poznaliśmy się z FamilyTeam dzięki naszym blogom. Dzień wcześniej umówiliśmy się w Karlskoronie, a w poniedziałek dołączyli do nas na zwiedzanie północnej Olandii😊.

  • BODA HAMN – port w miejscowości BODA. Jest niewielki i po sezonie wszystko (oprócz toalet) jest zamknięte na 4 spusty. Zaraz obok znajduje się ptasi rezerwat. Niestety mogliśmy przejść po nim tylko kawałek ze względu na okres lęgowy – w takich rezerwatach jest zawsze informacja czy jest całkowity zakaz wstępu, czy można wejść i chodzić tylko po wytyczonych ścieżkach, Okres lęgowy trwa z reguły od kwietnia do lipca. Obok portu jest kemping z placem zabaw przy ulicy. Niestety padało, więc się nie zatrzymywaliśmy.
  • LAS TROLLI, NATURUM, WRAK STATKU – kilka godzin świetnej wyprawy! (koniecznie!)

Las Trolli to jedna z większych atrakcji wyspy, ale prawda jest taka, że to po prostu ładny las z przyjemnymi ścieżkami spacerowymi, w tym wiodącymi po lub wzdłuż kamienistej plaży. Tylko jego fragment, właśnie ten przy plaży, to charakterystyczne powykręcane drzewa, które pokazują internetowe portale i blogi. Jest tu jednak naprawdę miło i ładnie, dojście do plaży jest łatwe, na plaży znajdziecie wrak statku z 1926 roku i minilabirynt zrobiony z kamieni. Kamienista plaża to gratka dla dzieci, które znają głównie plaże piaskowe – z kamieni można budować, skakać po nich, puszczać kaczki.

W trakcie spaceru mieliśmy mały piknik, przerwę na hamakowanie (pierwszy raz w terenie wypróbowaliśmy hamaki DUCH firmy LESOVIK i póki co – pełen zachwyt!) i na zabawy-gry, które znajdowaliśmy w drewnianych skrzynkach na drzewach po drodze. Zostały tu umieszczone w ramach uatrakcyjnienia spaceru rodzinom z dziećmi – wypatrywanie tych skrzynek było niezłą zabawą dla całej 6 naszych dzieciaków i dla nas😊. Polecenia są po szwedzku i po angielsku.

Doszliśmy do samego cypla plażą, a wracaliśmy na parking już lasem. To była bardzo fajna wędrówka.

Przy parkingu znajduje się Naturum – bezpłatne minicentrum wiedzy o rezerwacie i przyrodzie w okolicy. W poniedziałek było ono niestety nieczynne, ale ostatecznie wróciliśmy odwiedzić je w ostatni dzień pobytu. W Naturum oprócz wystawy znajduje się minikawiarenka. Pamiętajcie, że kawa i herbata w większości miejsc w Szwecji stoi w termosach. Dostaniecie kubki, a kawę nalewacie samodzielnie, możecie też robić sobie dolewki. Mleko również wlewacie sami😊.

  • NEPTUNI AKRAR (koniecznie!)

To kolejny rezerwat przyrody, który warto odwiedzić na północy wyspy. Tak naprawdę odnosiliśmy wrażenie, że na Olandii wszędzie są rezerwaty😊. „Pola Neptuna” to wapienne pola gruzu i nachodzące na siebie cienkie warstwy skalne, które tworzą niezwykłą plażę. Na pierwszy rzut oka nie robi większego wrażenia, ale wystarczy przejść się kawałek i przyjrzeć płytom i gruzowi z bliska, żeby dostrzec setki skamieniałości odbitych i zatopionych w wapieniu – znajdziecie tu muszle, trylobity, ślady roślin. To prawdziwa gratka, nie tylko dla fanów geologii. Jeśli będziecie mieć kalosze (my nie mieliśmy) będziecie mogli spokojnie brodzić w zagłębieniach między płytami, bo woda jest tam stosunkowo płytka. To miejsce największe wrażenie zrobiło na Iwie. Podobało mu się na tyle, że uprosił nas o powrót w piątek😊.

  • REZERWAT PRZYRODY BYRUM I RAUKARY (koniecznie!)

Raukary to bardzo malownicze formacje skalne „wyrastające” z morza. Wikingowie wierzyli, że to zaklęte w kamień trolle. Tworzą one swojego rodzaju labirynt – można wejść na jedną ze skał, bez problemu zejść w dół pomiędzy dwa raukary i wejść na kolejnego olbrzyma. Trochę to zajmuje, bo raukary ciągną się przez jakieś 200 metrów. Nie dość, że pięknie to wygląda, to zabawa jest niesamowita! To miejsce najbardziej podobało się mamie Oli i Gai. A kiedy skończy się rząd skalnych olbrzymów, Waszym oczom ukaże się plaża piaszczysta. Niestety było już na tyle późno (i głodno – pierwszego dnia przekonaliśmy się, że nieliczne okoliczne knajpki są wszystkie zamknięte), że nie daliśmy rady się na niej pobawić. W poniedziałek mieliśmy nieco późny start – ze względu na zmęczenie po dwóch wcześniejszych dniach z bardzo wczesnymi pobudkami i z powodu porannego deszczu. Kiedy dzień rozpoczyna się po 11, jakoś szybciej mija😊.

WTOREK – Olandia północna i środkowa (natura i historia)

Bardzo długi dzień z baaardzo zimnym zakończeniem. Ogólnie na Olandii na początku maja jest (bardzo) zimno. Mimo pięknego słońca przez większość czasu chodziliśmy w kurtkach zimowych, czasem jeszcze kamizelkach i bieliźnie termicznej i/lub spodniach softshellowych. Czapki, kominy i rękawiczki to był mus – temperatura to jedno, ale na wyspie cały czas wieje, szczególnie na otwartych przestrzeniach, których tu akurat jest sporo. Ten wiatr naprawdę szybko wychładza organizm. Tego dnia mieliśmy listę punktów do zobaczenia – w niektórych zatrzymywaliśmy się tylko na zdjęcie, w innych na spacer. To już indywidualna decyzja, gdzie, ile czasu się potrzebuje.

  • GILBERGA

To maleńka wioska z domami z wapienia, który wydobywa się w pobliskim kamieniołomie. Po drodze i dookoła wiatraki i pola. W drodze do Jordhamn jeszcze morze i …wciąż czynny kamieniołom.

  • JORDHAMN

Była wioska rybacka, której znakiem rozpoznawczym jest nietypowy młyn, jedyny tego typu w Szwecji, który służył do rozdrabniania płyt wapiennych z pobliskich kamieniołomów. Do tego plaża z wapiennych kamieni i domki rybackie zbudowane z… na pewno się domyśliliście – wapienia :).

  • SANDVIK

Zajrzeliśmy do portu tej niewielkiej miejscowości – jest równie niewielki i obecnie pusty. Otwarty był jeden bar, w którym kilku lokalesów jadło lunch. Na kamienistej plaży można budować doły-fortece :). Obok znajduje się największy młyn na Olandii. Jest piękny, ale w maju 2023 nie miał “skrzydeł” wiatraka, które były remontowane. Obok czynna była pizzeria i sklep – co na przełomie kwietnia i maja było wyjątkiem od reguły, w przypadku knajp z jedzeniem :). Na Olandii poza sezonem trzeba się raczej nastawić na proste gotowanie.

 

  • WĄSKA DROGA DJUPVIK-ALEKINTA

Nią kierowaliśmy się w kierunku miasteczka Borgholm. Wiedzie między morzem a pastwiskami, po drodze mija się porozrzucane wzdłuż brzegu domki i chatki rybackie oraz… nietypowe wieżyczki z wapiennych płytek. Kto je tam zbudował? Nie mamy pojęcia. Droga jest bardzo malownicza, a dowiedzieliśmy się o niej z lokalnej broszury informacyjnej.

  •  ZAMEK BORGHOLM

Wstęp za rodzinę kosztował nas niecałe 140 zł. Ruiny są duże i ciekawe. Jest tu też absolutnie niezwykła gra terenowa dla dzieci (darmowa). Jest po angielsku, bez problemu wszystko zrozumieliśmy. Kolejne „stacje” gry trzeba odnaleźć z mapą, a potem zlokalizować płaskorzeźbę smoka i przyłożyć do niej drewniany talizman, który dostaje się w kasie – uruchamia to nagranie, które daje Wam wskazówkę, gdzie należy szukać rozwiązania poszczególnych zadań. Byliśmy zachwyceni, bo na taką formułę zabawy jeszcze nigdzie się nie natknęliśmy! Jeśli uda Wam się rozwiązać wszystkie zadania, otrzymacie kod, którym otworzycie skrzynię ze skarbem-nagrodą😊.

Dodatkowo znajdziecie tu ciekawe muzeum zamkowe i świetną wystawę muzyczną, nawiązującą do odbywających się co roku w zamku koncertów sławnych artystów. Dziś grała ekipa Jakie plany na dziś, czyli z dziećmi w podróży czas się nie dłuży. 😉
Z zamku podjechaliśmy jeszcze na pobliski plac zabaw.

  • KAPPELUDEN

Na wschodnim krańcu wyspy natkniecie się na pozostałość kościoła św. Brygidy oraz trzymetrowy kamienny krzyż pod którym podobno dobijano targu i rozstrzygano spory. W niewielkiej odległości zobaczycie też czerwoną, żelazną wieżę z latarnią. Warto zajrzeć tu po drodze.

  •  PLAŻA W BODA

To długa piaszczysta plaża przez wielu uważana za najpiękniejszą na Olandii. Można na nią wejść w kilku miejscach – my czasem kończyliśmy na niej dzień, bo do najbliższego wejścia mieliśmy 4 minuty jazdy autem.

  •  LATARNIA LANGE ERIK (koniecznie!)

Latarnia morska na północnym cyplu Olandii jest obowiązkowym punktem wizyty na wyspie. Była zamknięta (wg informacji z internetu można ją zwiedzić w sobotę), ale dookoła prowadzi krótka, widokowa ścieżka spacerowa, którą warto się przejść. Jakieś 100 metrów od latarni znajduje się parking. Wieczorem oprócz nas i hulającego wiatru nie było tu nikogo. Wrażenia magiczne!

A po drodze między tymi miejscami? Lasy, wiatraki, kamienne murki na polach, pastwiska i na dobranoc przydrożny wiatrak zachodzie słońca.

ŚRODA – Olandia południowo-zachodnia (rezerwaty, wioski, miasteczka i…foki)

Niektórych z miejsc, które odwiedziliśmy trzeciego dnia pobytu na wyspie nie było wcześniej w planach. Jesteśmy jednak zawsze otwarci i elastyczni. Kiedy „macha” do nas z drogi interesujący drogowskaz, jest prawie pewne, że za nim podążymy.

  • REZERWAT HALLTORPS HAGE

Najkrótsza trasa w rezerwacie – wytyczona przez drewniane kładki na mokradłach – jest łatwa i przyjemna dla dzieci oraz dostępna dla wózków. My zapuściliśmy się trochę w głąb, trawiastymi ścieżkami i znaleźliśmy piękną przybrzeżną łąkę, idealną do obserwacji ptaków. To jedno z ulubionych miejsc Gai z całego wyjazdu. Można tu wejść z psem na smyczy. Na Olandię warto wziąć ze sobą lornetki. W takich miejscach jak Halltorps przydadzą się na pewno. Jeśli jeszcze nie jesteście fanami obserwacji ptaków, może właśnie tu zaczniecie swoją przygodę?

  •  WIATRAK W OKOLICACH KARLEVI STENKVARN

Nieplanowany gratis od losu😊. Zatrzymaliśmy się przy dużym murowanym wiatraku i okazało się, że jego właściciel pozwala go obejrzeć od środka. Co więcej, kiedyś mieszkał 3 lata w Szczecinie, więc rozumie po polsku:). Fajna przygoda! A wejść do środka wiatraka na Olandii to prawdziwa gratka!

  • VICKLEBY

Niegdyś mekka artystów, obecnie mała wioska z kilkoma pensjonatami i ślicznymi domkami. Warto zajrzeć na krótki spacer będąc w okolicy. Nie jest to to jednak wioska-skansen. Przespacerujecie się kilkoma uliczkami, w których toczy się codzienne życie ich obecnych mieszkańców.

  • MORBYLANGA

Mała miejscowość, gdzie udało nam się znaleźć pierwszą podczas naszego pobytu otwartą „prawdziwą” (również z kawą z ekspresu) kawiarnię! Pan wygrzebał skądś nawet kubeczki, żeby zrobić nam kawę na wynos. Kawę i cynamonki zjedliśmy 100 metrów od małego ryneczku, na trawiastym wybrzeżu, z widokiem na Bałtyk i pierwszy wiatrak, który tu widzieliśmy tuż przy morzu. Do tego w gratisie mały plac zabaw:)

  • ECKELSUDDE/VASTERSTADSVIKEN

Miejsce, gdzie często można zaobserwować kolonię fok. Mimo długiego spaceru, nam się nie poszczęściło. Widzieliśmy za to cwałującego plażą… zająca i całe mnóstwo ptactwa wodnego, bo znajduje się tu kolejny rezerwat, a akurat trwał okres lęgowy ptaków. Foki ostatecznie udało nam się zobaczyć dzień później, w rezerwacie Ottenby.

  •  PORT W FARJESTADEN

Farjestaden to największe miasto na Olandii, czego będą w porcie ani nie poczujecie, ani byście się nie domyślili. Obok znajduje się plac zabaw, bezpłatne toalety i stoły piknikowe z widokiem na morze. Niedaleko portu znajdują się ładne tereny spacerowe wśród wysokich traw, z mostkami w najbardziej podmokłych miejscach.

  •  KOPINGSVIK

Wracając w okolice Lottorp, zatrzymaliśmy się jeszcze w tej miejscowości, żeby zobaczyć kamień z pismem runicznym (na Olandii widzieliśmy ich kilka), a 50 metrów od kamienia znajduje się przyjemny plac zabaw, na którym dzieci pobawiły się trochę (nawet nasz 12latek znalazł to coś dla siebie). Niedaleko jest kamping, obecnie całkowicie pusty, a z niego można wejść na molo i plażę w Kopingsvik. Chętnie skorzystaliśmy:).

A tego dnia po drodze?
Dziesiątki wiatraków, pola, krowy (również w lesie), rezerwaty przyrody, obszary bagienne wzdłuż drogi, cisza, przestrzeń i wiatr. Dzień bardzo przyjemny, aczkolwiek żadna z dzisiejszych miejscówek nie musi być pierwszym wyborem, jeśli Was czas na wyspie jest mocno ograniczony. Nam najbardziej podobał się Rezerwat Halltorps.

CZWARTEK (natura, historia i …kawiarnia)

  • REZERWAT DJURSTAD

Kolejny dzień, który zaczął się od odwiedzenia miejsca, którego w planach nie było. Po drodze na południe wyrósł nam na drodze rezerwat ptaków. Co prawda był okres lęgowy, ale wyznaczoną drewnianą kładką można było dojść do wieży widokowej, gdzie przez chwilę obserwowaliśmy ptaki na pobliskich mokradłach.

  • LERKAKA

Przez tą miejscowość jedynie przejeżdżaliśmy kierując się do kawiarni (!), ale na chwilę zatrzymały nas przy drodze wiatraki – jest tu ich cały rząd, aż pięć wiatraków! To podobno najlepiej zachowany taki ciąg na wyspie.

  • KAWIARNIA GARDBY KAFE LAFTHANDEL

To miejsce poleciła nam właścicielka naszego domku wiedząc, że jedziemy na południe wyspy i będziemy mieli ją po drodze. A że o tej porze roku ciężko było znaleźć knajpkę czy kawiarnię z prawdziwego zdarzenia, stwierdziliśmy, że chętnie się w niej zatrzymamy. To była dobra decyzja! Kawiarnia Gårdby Kafé & Lanthandel znajduje się prawie na końcu świata (według wielkomiejskich standardów). Jest piękna, duża, z cudownym ogrodem i różnorodnością wypieków, w tym wieloma bezglutenowymi smakołykami. To był dla nas spory szok!
W Szwecji, szczególnie w małych miejscowościach, bardzo często w kawiarniach nie ma ekspresu do kawy. Kawa jest w takich a la dużych termosach i smakuje jak kawa z ekspresu przelewowego. Dostaje się od obsługi kubki i kawę wlewa się samemu🙂. Obok stoi mleko. Tu akurat było w butelkach – zwykle, bez laktozy i roślinne (kolejny plus!). Za kawę płaci się raz, można ją sobie dolewać. Gdyby nie to, że przerobiliśmy taką sytuację w Parku Narodowym Tyresta koło Sztokholmu, bylibyśmy nieco zaskoczeni :).
W kawiarni znajduje się też sklepik z różnego rodzaju słodyczami, kolorową wodą sodową, herbatami, syropami smakowymi itp. Wszystko urządzone jest w rustykalnym stylu, co sprawia, że odnosi się wrażenie jakby czas się tu zatrzymał.
Dodatkowo za kawiarnią znajduje się olbrzymi, zielony, piękny ogród i dodatkowe dwa pawilony ze stolikami. Jest też sklep z gadżetami vintage i cudowny domek (tak, cały domek!) zabaw dla dzieci. Gaja była nim zachwycona! A wisienką na torcie było podanie ciast z porcją bitej śmietany i… zmrożonych kuleczek malin, dzięki czemu słodki smak ciasta, szczególnie czekoladowego, przyjemnie się równoważył z kwaskowatymi malinami.

Za 2 duże kawy, 2 ciasta i kupowane na sztuki żelki i pianki pobrało nam z karty 83 zł.

  • EKETORPS BORG – Osada Eketorps (koniecznie!)

O tym miejscu przeczytacie w naszym osobnym wpisie TUTAJ.

  • REZERWAT OTTENBY (nasz olandzki hit!)

To chyba najpiękniejsze miejsce jakie odwiedziliśmy na Olandii. Ponieważ znajduje się na południowym cyplu wyspy mieliśmy tu dość daleko (jak na tutejsze odległości), ale trzeba tu zajrzeć koniecznie będąc na Olandii! Oprócz naturalnego piękna, znajduje się tu sporo innych atrakcji.

Na wjeździe do rezerwatu witają Was setki czarnych (w większości) owieczek pasących się wzdłuż drogi. Trzeba jechać ostrożnie, bo często wchodzą na ulicę lub przez nią przechodzą😊.
Na cyplu wyspy znajduje się największa na wyspie latarnia, czyli Lange Jan, którą o pełnych godzinach można zwiedzić – widoki są przepiękne! Bilety można kupić w Naturum (za rodzinę zapłaciliśmy ok.100 zł). Naturum to małe, bezpłatne, ale bardzo ciekawe i ładnie zaprojektowane centrum wiedzy o przyrodzie rezerwatu. Takie centra znajdują się przy wielu rezerwatach i parkach narodowych w Szwecji! Byliśmy już w trzech i wszystkie nam się podobały :).
Rezerwat Ottenby to niezwykłe miejsce do obserwacji ptaków! Są ich tu setki, jeśli nie tysiące! Można je oglądać ze specjalnie przygotowanej budki albo po prostu spacerując lub nawet jedząc coś w restauracji.
Wypatrzycie tu również FOKI!!! Dwie widzieliśmy gołym okiem z daleka, wylegujące się na skałach, a jedną przez wielką lornetkę w Naturum – tę ostatnią widzieliśmy bardzo wyraźnie, ze wszystkimi szczegółami.

Obok rezerwatu znajduje się też stacja ornitologiczna, ale nie udało nam się skorzystać z możliwości, które oferuje. Mimo wszytsko Ottenby zrobiło na nas olbrzymie wrażenie. Szkoda, że nasz czas tutaj był bardzo ograniczony. Spędziliśmy tu ok.2 godzin, ale wyszliśmy z dużym niedosytem.

GRASGARDS HAMN

To maleńki port, który odwiedziliśmy wracając.  Miejsce dobre na krótki postój, kilka zdjęć i chłonięcie atmosfery niewielkich olandzkich portów i sąsiednich rezerwatów przyrody.

SEBY

Wracając z południa, w tej miejscowości przy drodze wypatrzeliśmy kolejny kamień z runami. Zatrzymaliśmy się, żeby rzucić na niego okiem.

PIĄTEK (powroty i rowery)

  • NATURUM TROLLSKOGEN

Naturum (minicentrum wiedzy) przy Lesie Trolli jest zamknięte w poniedziałki i nie udało nam się go wtedy odwiedzić, wróciliśmy więc w nasz ostatni dzień. Warto tak zaplanować swoją wizytę by las i Naturum móc odwiedzić jednego dnia – będzie sensowniej logistycznie. A do Naturum warto zajrzeć. Gai najbardziej podobały się drewniane ptaki, które po dotknięciu w głowę wydawały dźwięki i hologramy owadów latających na „ekranie” z pary wodnej (zdjęcia przy opisie z poniedziałku).

  • BYXELKROK

To mała wioska, popularny kurort wakacyjny. Poza sezonem jest pusta, jak większość miejsc na Olandii. Port i okolice wyglądają zachęcająco, ale my udaliśmy się na plażę jakieś 200 metrów od portu – jest tu mały drewniany pomost, a na brzegu huśtawki. Bardzo przyjemna miejscówka.

  • KALLA HAMN

Mikroskopijny port i kilka domków letniskowych, w maju zamknięte na głucho, gdzie udaliśmy się na rowerach z naszego domku.

  • HOGENAS ORDE

Z portu Kalla rowerami udaliśmy się dalej, do rezerwatu Hogenas Orde – tu zrobiliśmy sobie mały postój na piknik, zabawę na małej plaży, poszukiwanie skrytki geocachingowej (nie udało nam się jej znaleźć:/) i relaks. To było ostatnie odwiedzone przez nas na Olandii miejsce.

JAK SIĘ TU DOSTAĆ?

Na Olandię najprościej dostać się ze szwedzkiej Karlskorony własnym samochodem, który jest też niezbędny do swobodnego poruszania się po wyspie. A jak dostać się do Karlskorony? Z Gdyni w zasadzie codziennie odpływają promy do tego szwedzkiego miasteczka portowego. Można zdecydować się na podróż nocą lub za dnia. My wybraliśmy nocną podróż z Gdyni do Karlskorony, a dzienną w drodze powrotnej, bo zależało nam żeby poczuć i porównać oba rodzaje podróży, z wszystkimi ich urokami. O szczegółach i praktycznych kwestiach związanych z podróżą przeczytacie u nas już wkrótce.

JAK SZUKAĆ NOCLEGU?

Ze znalezieniem noclegu nie mieliśmy żadnego problemu. Przełom maja i kwietnia to tak naprawdę tzw. „martwy sezon” – kampingi są opustoszałe, domki letniskowe zamknięte na cztery spusty. Na bookingu czy Airbnb znajdziecie sporo opcji, w tym dość ekonomicznych jak na Szwecję. My za 6 noclegów w domku całorocznym na północy Olandii zapłaciliśmy ok. 1900 zł. Były opcje tańsze, były ciut droższe, ale zależało nam, żeby nasz domek był ogrzewany (okazało się, że bardzo słusznie!) i brak ogrzewania nawet przy niższej cenie od razu dyskwalifikował nocleg. Domek był duży i komfortowy, na posesji były jeszcze dwa duże wakacyjne domy, ale…puste😊.

CZY WARTO BRAĆ ROWERY?

Jeśli tak jak my wybieracie się na kilka dni i zamierzacie nocować w 1 miejscu (w naszym wypadku było to 5 pełnych dni) lepiej poszukać noclegu, w którym jest opcja wynajmu rowerów, jeśli Wam na nich zależy. Jeśli jesteście nastawieni głównie na zwiedzanie wyspy, na rowery czasu może nie starczyć. Główne atrakcje znajdują się na 2 skrajnych końcach Olandii, mnóstwo „drobniejszych” atrakcji znajduje się po drodze, ale to wciąż spore odległości. Jeśli Waszym celem jest stricte jazda na rowerze, a mniej zależy Wam na tym czy wszędzie uda się dotrzeć – to jasne, wtedy można je rozważyć. My przez 4,5 dnia bardzo intensywnie zwiedzaliśmy (wyjście z domu ok.10, powrót ok.20-21, bez obiadu w terenie) i na rower znaleźliśmy czas dopiero w ostatnie popołudnie.

Warto tez wziąć pod uwagę, że na początku maja jest dość zimno (a momentami bardzo zimno) i przeważnie bardzo wietrznie, co utrudnia jazdę. Jeśli jedziecie z dziećmi, może to być istotne.

KOSZTA I KWESTIE PRAKTYCZNE

Szwecja zmierza w bardzo szybkim tempie do tego, żeby stać się krajem bezgotówkowym, więc w większości miejsc nie można płacić gotówką. Na Olandii w kilka miejscach nam się udało (mieliśmy jakieś drobne po wizycie w Sztokholmie i chcieliśmy się ich pozbyć), ale płatność kartą jest podstawą, więc warto pomyśleć o wyrobieniu sobie Revoluta, jeśli takiej usługi nie posiadacie.

Czy w Szwecji jest drogo? Jest drożej niż w Polsce, ale na Olandii ceny jedzenia i artykułów spożywczych są zbliżone do tych w Europie (Włoszech, Austrii itp.). Bilety wstępu do atrakcji (z płatnych atrakcji poza sezonem w grę wchodzi tak naprawdę Zamek Borgholm i osada Eketorp) na rodzinę nie wychodzą bardzo drogo – ok. 100 zł za 4 osoby (ceny te w sezonie są wyższe).

Na Olandii większość knajpek, restauracji i kawiarni (których nie spotkacie tu na każdym rogu) jest poza sezonem zamkniętych. Ze dwa razy udało nam się gdzieś w drodze wypić kawę czy herbatę (koszt ok.15-17 zl, dolewki w cenie) Obiady gotowaliśmy sobie sami wieczorami – jest to opcja nie tylko ekonomiczna, ale i najbezpieczniejsza, bo znalezienie knajpy pośrodku niczego, wtedy, gdy akurat chce się jeść okazywało się niemożliwe. A nie zamierzaliśmy zmieniać planów lub ich „obcinać”, żeby dopasować do nich jakąś otwartą pizzerię. Zadowalaliśmy się więc szybkim spaghetti, zupą lub ryżem z gotowym sosem 😉.

Ile wydaliśmy w trakcie całego pobytu (Karlskorona – muzeum morskie, kawiarnia, Olandia – sklep – małe zakupy spożywcze, benzyna do pełna x2, kawa, herbata, ciastka w kawiarni, pamiątki – magnes, czapka dżokejka – 1350 zł). W tej cenie nie ujęłam zakupów na promie, biletów na sam prom (największy wydatek, ok.2500 zł) i kosztów benzyny na dojazd z Zabrza do Gdyni i z powrotem oraz kosztów spania (ok.1900 zł). To podsumowanie wydatków podczas pobytu.

Większość produktów spożywczych (w tym makaron, sosy, ryż, soki, mleko, płatki, kawę, harbatę, masło, sery, szynkę, paprykę, pomidory i trochę owoców oraz przekąsek na wycieczki) wzięliśmy z Polski i to był strzał w 10. Nie tylko oszczędność pieniędzy, ale przede wszystkim czasu na szukanie sklepu i robienie zakupów. Na Olandii na zakupy udaliśmy się raz i raz kupiliśmy pieczywo w przydrożnej piekarni.

PODSUMOWANIE

Olandię polecamy z całego serca wszystkim tym, którzy lubią naturę i naturalne atrakcje, kochają morze, przestrzeń, las i dzikość. W sezonie na pewno jest tu gwarno i głośno, a na drogach panuje duży ruch. Jest za to zdecydowanie cieplej. Działają wtedy liczne kempingi z różnorodną infrastrukturą, gdzieniegdzie są czynne tory gokartowe, małe muzea.

Poza sezonem jest chłodniej, większość nielicznych atrakcji jest zamknięta, pozostaje więc natura, latarnie morskie, rezerwaty, plaże, lasy. Jest cicho, spokojnie, nie ma korków, można zachwycać się krajobrazami bez tłumów dookoła. Dla nas był to idealny pobyt.

Przeczytaj również: